środa, 30 grudnia 2009

Bellon, YAPA i stare zdjęcie

Ostatnio w domowym archiwum mojego ojca odnalazła się gazetka z YAPA'76, a w niej niepublikowane dotąd zdjęcie 24-letniego Wojtka Bellona. Niestety kiepski druk sprzed 30 wiosen przełożył się na nie najlepszą jakość znaleziska, no ale zawsze to ciekawostka :-).

Mam nadzieję, że nie naruszam tu praw autorskich fotografa. Nie zostały one zastrzeżone przy zdjęciu, zgodnie z ustawą z 1994 roku stanowi ono prawdopodobnie własność publiczną.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Jaromír Nohavica znów podbija Polskę

Niebawem zacznie się kolejna polska trasa koncertowa Jaromíra Nohavicy. 11 stycznia artysta zawita w Bydgoszczy, 12 stycznia w Poznaniu, 13 stycznia w Kaliszu oraz, co najważniejsze, 14 stycznia we Wrocławiu, w Centrum Sztuki IMPART. Niestety ceny biletów nie są niskie, w puli zostały już tylko droższe miejscówki. Możecie zamówić je na stronach www.bilety24.pl oraz www.eBilet.pl.

Więcej informacji znajdziecie na oficjalnej stronie Nohavicy.

poniedziałek, 23 listopada 2009

V WPKS 2009 od kuchni

Poprzednie moje posty były z braku czasu trochę lakoniczne, postaram się więc rozwinąć nieco swoje myśli i przedstawić Wam, co tak naprawdę zaszło w ten listopadowy weekend we Wrocławiu. Dosłownie "od kuchni", bo przez 3 dni pomagałem robić kanapki i rozdawać herbatę strudzonym wolontariuszom :-).

Przygotowania do festiwalu przebiegały dość sprawnie, na pewno ułatwieniem był fakt, że stołówka Politechniki, gdzie miała odbyć się impreza, przeznaczona jest do rozbiórki albo remontu, nie mieliśmy więc niepotrzebnych stresów w postaci rzeszy jedzących studentów.

Przegląd rozpoczął się w piątek. Tradycyjnie pierwszy dzień oznaczał największy ruch, pracowaliśmy więc nieustannie majstrując kanapki i herbaty. Udało mi się obejrzeć występy Basi Beuth, Ciszy Jak Tej oraz Tomka Jarmużewskiego, w przypadku pozostałych zadowoliłem się spoglądaniem na ekrany siedzących obok baru realizatorów. Od strony organizacyjnej wszystko było na tip-top i trzeba przyznać, że że nasze kanapkowe usługi jak najbardziej przypadły do gustu wolontariuszom i wykonawcom.

W sobotę spędziliśmy na stołówce PWr łącznie 12 godzin, obsługując dwa koncerty - konkursowy i wieczorny. Pierwszy z nich był o tyle fajny, że gromadził na scenie wielu moich znajomych – w tym debiutujące zespoły EKG i Poza Czasem. EKG zagrało żywiołowego Pielgrzyma, przyprawiając publiczność o potężne ciarki na plecach, Poza Czasem zaś zaprezentował pieśni łemkowskie. Strona z wynikami konkursu znajduje się tutaj, dodam tylko, że najbardziej cieszy mnie nagroda publiczności dla "Myśli rozczochranych", absolutnie zasłużona chociażby przez piosenkę o kamieniach :-). Koncert wieczorny zgromadził wiele wgórowych gwiazd, oczywiście ukoronowaniem dnia był występ Domu o Zielonych Progach

Niedziela przebiegła bardzo spokojnie, zagrało sporo znanych zespołów, aczkolwiek publiczność nie dopisała. Sekcji kanapkowa jednak nie narzekała, bo pracy było stosunkowo mało, a można było porozmawiać przy barze z wykonawcami. Jerzy Filar zadedykował nam nawet piosenkę, musiała mu posmakować herbata ;-). Absolutnie magiczny koncert dał Leszek Kopeć, nie spodziewałem się czegoś aż tak ciepłego. Miałem z nim okazję pogadać nieco o moich rodzinnych Kielcach, okazał się niezwykłym człowiekiem. Niedługo po 20:00 było już po wszystkim, Czerwony Tulipan zakończył swój długi występ i rozpoczęliśmy sprzątanie, a potem afterparty z gitarą.

Reasumując - było super :-).

UPDATE: Rozszerzona wersja powyższej relacji znajduje się na tej stronie. Brała ona udział w konkursie, który po dziś dzień (a mam na myśli marzec 2010) nie został rozstrzygnięty :(.

V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2009, day three

Trzeci dzień festiwalu minął nadzwyczaj spokojnie. Przybyły gwiazdy wielkiego formatu takie, jak Czerwony Tulipan, Leszek Kopeć i Jerzy Filar, mimo to liczba widzów była wyjątkowo skromna. Na początku koncertu ogłoszono wyniki konkursu, pierwsze miejsce zdobył zespół Chwila Nieuwagi. Nagrodę publiczności (dla niektórych cenniejszą od złota :-)) zgarnęły Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane.

niedziela, 22 listopada 2009

V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2009, day two

W sobotę dla odmiany miał miejsce konkurs dla wykonawców muzycznych, pojawiło się kilka zupełnie nowych zespołów takich, jak Poza Czasem (śpiewający muzykę łemkowską) oraz EKG (który przedstawił dwa własne utwory, w tym porywającą interpretację wiersza "Pielgrzym" C.K. Norwida). Gosia i Kasia z Myśli Rozczochranych Wiatrem Zapisanych podobnie, jak w Głuchołazach, oczarowały publiczność kilkoma piosenkami utrzymanymi w mocno turystycznej konwencji. Niestety przespałem werdykt jury robiąc w sekcji kuchennej kanapki, ale naoczni świadkowie mówili o sukcesie "Myśli rozczochranych" i "Pomysłów znalezionych w trawie".

Drugą część soboty stanowił regularny koncert, wystąpiła większość wykonawców, których zaproszono do udziału w realizacji najnowszej edycji CD "W górach jest wszystko co kocham cz. VII". Nie zabrakło oczywiście Apolinarego POlka i Domu o Zielonych Progach. Poetycką i wzniosłą atmosferę wprowadził Maciej Służała. Pod koniec dnia wolontariat mocno mnie wykończył i resztę zespołów widziałem tylko na realizatorskich ekranach, nie mniej jednak było całkiem fajnie :-).

sobota, 21 listopada 2009

V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2009, day one

W piątek, 20 listopada 2009, rozpoczął się zapowiadany już przeze mnie V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania, serwując publiczności smakowity dla ucha kąsek, złożony z zespołów stanowiących wręcz ikonę dzisiejszej piosenki studenckiej. Koncert rozpoczęła laureatka zeszłorocznego przeglądu, Basia Beuth, czarując zgromadzonych ludzi swoim mocnym głosem, po niej na scenę wyszedł zespół Cisza Jak Ta, który – nawiasem mówiąc – spełnił moje oczekiwania odnośnie tego wieczoru, grając "Kołysankę dla Joanny" i "W naszym niebie". Później wystąpili także: Żeby Nie Piekło (z kilkoma świetnymi kawałkami), Grupa Przejście, Tomasz Jarmużewski (niezawodnie porywając publiczność przy pomocy "Pod słońce" i "Gdzie okiem sięgnąć"), U Pana Boga za Piecem i Na Bani.

niedziela, 15 listopada 2009

Zatańcz ze mną na polanie

Na początku listopada w Kielcach odbył się kameralny koncert grupy Bez Jacka, można by rzec – dinozaura studenckiej sceny. Chociaż publiczność nie przybyła zbyt tłumnie, w niewielkiej sali Pałacyku Zielińskiego rozbrzmiała przyjemna, poetycka atmosfera. Natchnęło mnie to do napisania kolejnego posta, być może znajdziecie tu coś dla siebie.

Początki zespołu sięgają zamierzchłych lat 70., kiedy to w cieniu chęcińskiego zamku, królującego ponad wzniesieniami Gór Świętokrzyskich, muzykalna rodzina Stefańskich założyła formację "Kant", marząc o koncertowaniu w okolicznych miejscowościach. Dźwięk ich gitar, o nieco folkowym zabarwieniu, wtórował głównie poezji Leśmiana. Bracia Stefańscy zadziwiali swoim instrumentarium, Zbigniew i Jan grali na gitarach (w tym jednej dwunastostrunowej!), Jacek zaś był wirtuozem fletu, potrafił korzystać nawet z dwóch jednocześnie, urozmaicając brzmienie swoich przygrywek.

Działalność grupy przerwał wyjazd Jacka i Jana do rodzinnego Gdańska, występowali tam jako Bracia Stefańscy aż do tragicznej śmierci Jacka, pobitego prawdopodobnie przez funkcjonariuszy totalitarnego reżimu. Chcąc uczcić pamięć brata, Zbigniew Stefański reaktywował zespół, nadając mu nazwę "Bez Jacka". I tak już zostało.

No ale przejdźmy do sedna, czyli do muzyki. Poniżej zamieszczam filmik z moim ulubionym, bezjackowym kawałkiem o tytule "Za spokój mego snu".

Większość piosenek grupy utrzymana jest w podobnym klimacie, może się to wydawać czasem trochę nużące, ale na koncercie nie daje się tego odczuć :-). Charakterystyczna jest genialna gra na flecie, która widziana na żywo zachwyca kunsztem. Moja mała toplista utworów to "Absztyfikanci Grubej Berty" (czyli obrazoburczy Tuwim), "Biedny Ktoś, smutny Nikt" (tak, to ten wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej!), "Zwiewność" (Leśmiana) a także teksty własne – m.in. "Polanka" i wspomniany "Za spokój mego snu".

niedziela, 18 października 2009

V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2009

Wielkimi krokami zbliża się piąta, jubileuszowa edycja Wrocławskiego Przeglądu Kultury Studenckiej. Od 20 do 22 listopada, na stołówce Politechniki Wrocławskiej, zagrają dla Was najbardziej znani wykonawcy wgórowej sceny, począwszy od Basi Beuth, Tomka Jarmużewskiego, zespołu Cisza Jak Ta skończywszy na Domu o Zielonych Progach i Czerwonym Tulipanie. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie przeglad.wgorach.art.pl/2009.

czwartek, 15 października 2009

A ja znowu o pomarańczach

Pisałem już o bukowinowej, niezdrowej fascynacji pomarańczami. Okazuje się, że jej ślady widać również u braci Czechów. Przytoczę Wam żywiołową piosenkę Zatanči autorstwa (niespodzianka!) Jaromíra Nohavicy:

Tekst znajdziecie tutaj, jest on dosyć niespotykany, jeśli wziąć pod uwagę dosyć delikatny wydźwięk twórczości Nohavicy. Tysiąc moich słów niech zastąpi kilka pierwszych wersów w tłumaczeniu Jerzego Marka:

Zatańcz moja miła
zatańcz dla moich oczu
zatańcz i w me plecy
wbij ostry nóż
Suknia twa kochanie
niech na podłogę spłynie
suknia twa kochanie
niech spadnie już

Wspomniane już pomarańcze są bohaterkami dynamicznego refrenu. Całość śpiewa się bardzo szybko, nie zostawiając odbiorcom dużo czasu na przemyślenia :-). Jak powiedział sam autor:

Zawsze byłem zdziwiony, jak nieuchwytna jest "chemia" tej piosenki. Trudno uwierzyć, że można przemycić słowa "w me plecy wbij ostry nóż" bez wywoływania uśmieszków na ustach publiczności. I że tak karkołomne "językołamy" da się zaśpiewać w tym tempie...

Tak więc zapraszam do słuchania obłędnego, nohavicovego tańca! I ostrzegam, że taniec ów potrafi na dłużej zagościć w głowie :-).

niedziela, 4 października 2009

Bo nowy rok wstaje

Właśnie zaczął się rok akademicki, pora więc powrócić do częstszych aktualizacji bloga, żeby wykpić się od nauki ;-).

Co ciekawego stało się podczas minionych wakacji? Ano udało mi się odwiedzić trochę gór, a także nabyć nowych muzycznych inspiracji. Wspominałem już o Kołysance do Nieznajowej Apolinarego Polka, poznanej w Beskidzie Niskim. Podczas tego samego wyjazdu moimi uszami zawładnęły Ryczące Dwudziestki, ze swoją klasyczną szantą Few Days, nieco później przyćmione przez Ryczące Shannon i ich tłumaczenie Tri Martolod. Sponsorem wakacyjnego nastroju został definitywnie zespół Cisza jak Ta, podszeptujący w głowie wciąż i wciąż kawałek W naszym niebie. Czesi też ostro dali o sobie znać, szczególnie Karel Kryl, którego jakimś cudem odkryłem na nowo, szczególnie w polskich tłumaczeniach.

To tyle. Na koniec chciałem podziękować za miłe słowa odnośnie bloga. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś go czyta, i że mogę swoimi słowami wnieść coś do ciasnego świata :-).

sobota, 12 września 2009

Bezmiar błękitu

I znów zaniedbuję bloga, ale już niedługo skończą się wakacje i będę mógł się spokojnie rozpisywać. Tymczasem przywożę ciekawostkę wprost z Chaty Wuja Toma w Beskidzie Śląskim. Jak widać na zdjęciu, Mariusz Zadura wymyślając wers "Idę tam, gdzie bezmiar błękitu" mógł mieć na myśli bardzo konkretne miejsce :-).

czwartek, 27 sierpnia 2009

Siebie zostawię w białej pustce w Nieznajowej...

W ostatnim czasie zdarzyło mi się nocować w (a raczej przy) beskidzkiej Chatce w Nieznajowej, która pośród turystów obrosła już niemal w legendę z uwagi na niesamowity, gitarowy klimat. Apolinary Polek napisał nawet na jej cześć kołysankę (do posłuchania tutaj).

Z nadzieją na solidne śpiewogranie przemierzyliśmy ze znajomymi spory kawał Beskidu Niskiego. Już na miejscu zastaliśmy mnóstwo samochodów, którymi nie-turyści przyjechali sobie na nocleg z dziećmi, rozbiliśmy namioty na zewnątrz i zasnęliśmy, nie chcąc budzić grą chrapiącego wokół tłumu. W następny dzień zatrzymała nas pod dachem spora ulewa, więc ku irytacji niektórych siedliśmy w kuchni i wykończyliśmy w kilka godzin wszystkie śpiewniki. Do wielkich plusów chatki zaliczyłbym niezwykle przyjaznego kierownika, a także odbywające się nocą łemkowskie opowieści, na które się jednak nie załapaliśmy. Mimo wszystko nie tak wyobrażałem sobie legendę. Może następnym razem się poszczęści :-).

niedziela, 26 lipca 2009

Smutki wojny według Karla Kryla

Tytułem wstępu

Kolejnego posta miałem napisać co najmniej za tydzień, ale podczas przesłuchiwania zapodzianej gdzieś muzyki natrafiłem na jeden z kawałków Karla Kryla, Srdce a kříž, traktujący o żołnierzu i żegnającej go Kamili. A z racji, że pewna Kamila stwierdziła niegdyś, że jej imię nie występuję w piosenkach, czuję się zobowiązany podzielić się znaleziskiem. I przetłumaczyć je, żeby był porządek :-).

O co chodzi w piosence?

No właśnie, dobre pytanie. Kamila podarowuje wojakowi serce, kotwicę i krzyż. Brzmi to trochę dziwnie, najprawdopodobniej chodzi tu jednak o częsty motyw zdobniczy z XIX w. Wspomniane symbole, splecione ze sobą, oznaczały kolejno: miłość, nadzieję i wiarę. Służyły jako amulet podczas wojen mających w sobie jeszcze cokolwiek z romantyzmu, a nie bezmyślnego wyrzynania. Wspomniany żołdak pozbywa się kolejnych elementów podarowanych przez dziewczynę, a samo serce go niestety przed jatką nie uchroni ;-).

Wideło Srdce a kříž

Tłumaczenie dosłowne – Karel Kryl, Srdce a kříž

Kotvu mi dala a srdce a kříž Kotwicę mi dała, i serce, i krzyż
že prý mě ochrání, až budu v poli że niby mnie ochronią, gdy będę w polu (bitwy)
pak se mi vzdala a noc byla skrýš potem mi się oddała, a noc była kryjówką (ukryciem/schowkiem)
polštářem svítání, peřinou stvoly. poduszką świtanie (świt/brzask), pierzyną kwiaty (pędy/trawy/zboża)
Nad horizontem dva paprsky slunce až zaplanou,Nad horyzontem dwa promienie słońca aż zapłoną
na krku srdce a nad sebou kříž budu mít,na szyi serce, a nad sobą krzyż będę mieć
potom neplač, Kamilo, potom neplač, Kamilo,potem nie płacz Kamilo, potem nie płacz Kamilo
najdi si někoho, kdo tě snad nežli já víc bude chtítznajdziesz sobie kogoś, kto Cię może więcej niż ja będzie chcieć
Viděl jsem rybáře, nad člunem stál Widziałem rybaka, nad łodzią stał
za bouře na moři, kotva šla ke dnu, podczas burzy na morzu, kotwica szła do dna
z řetízku zpod tváře kotvu jsem sňal, z łańcuszka spod twarzy zdjąłem kotwicę
svět se snad nezboří, vždyť měl jen jednu. świat się może nie rozpadnie, przecież (kiedy) miał tylko jedną (kotwicę?)
Výložky zlatil jen zvířený prach, Pagony złocił tylko wzburzony kurz
písek byl cínový, než jsme ho přešli, piasek był cynowy (krwawy, lśniący, metaliczny, rozpalony, odbijający słońce?), zanim po nim przeszliśmy
křížek jsem ztratil a s ním i svůj strach, krzyżyk straciłem, a wraz z nim swój strach
nedal bych za nový zlámanou grešli. nie dałbym za nowy złamanego grosza
Zvedl jsem zraky a tiše se smál,, Podniosłem oczy, i po cichu się śmiałem
záblesk vtom zasvítil, v prsou mě píchlo, błysk wnet zaświecił, w pierś mnie ukłuło (przebiło?)
tam, kde jsou mraky, můj anděl mě zval, tam, gdzie są ciemności chmury, mój anioł mnie wezwał
bolest jsem necítil, pak všechno ztichlo bólu nie czułem, potem wszystko ucichło

Tłumaczenie – Karel Kryl, Serce i krzyż

Poniżej propozycja tłumaczenia poetyckiego, poprawki jak zawsze mile widziane :-).

Kotwicę mi dała, serce i krzyż, | c G7 c
Co wojnie kaganiec założy łzawy, | B7 f G7
Swą cnotę oddała wśród nocnych cisz, | c B7 f G7
Poduszką świtanie, pierzyną trawy. | c B7 f G7

Nad horyzontem dwa promienie słońca aż zapłoną, | c B7
Na szyi serce, a nad sobą krzyż będę mieć, | f G7
Potem nie płacz, Kamilo, potem nie płacz, Kamilo, | c B7 c f
Znajdziesz sobie kogoś, kto ciebie bardziej, niż ja będzie chcieć. | c G7 c G7 c f c G7

U brzegu płycizn marynarz już tkwi,
Wśród morskiej burzy kotwica brnie do dna,
Z łańcuszka kotwicy symbol więc znikł,
Świat się nam nie zburzy, nadzieję już ma.

Z pagonu strząsnąłem wzburzony kurz,
Piasek czerwieni się spod bitewnych pól,
Krzyżyk straciłem, nie boję się już,
Ten, kto ceni męstwo, doceni i ból.

Podniosłem oczy, śmiejąc cicho się,
Błysk zobaczyłem, gruchnął wnet kości trzask,
Z mroków posoczy anioł wezwał mnie,
Bólu nie poczułem, świat powoli zgasł.

sobota, 25 lipca 2009

Chleba takiego, jak ten od Cześka...

Chleba takiego jak ten od Cześka
Nie kupisz nigdzie, nawet w Warszawie,
Bo Czesiek Piekarz nie piekł, lecz tworzył
Bochny, jak z mąki słoneczne kołacze.

Kłaniali mu się ludzie, gdy wyjrzał
Przez okno w kitlu łyknąć powietrza.
A kromkę masłem smarując każdy mówił:
Nad chleby ten chleb od Cześka! (...)

Pomyślałem dziś, że napiszę o jednym z bardziej znanych utworów Wolnej Grupy Bukowiny, czyli o Balladzie o Cześku Piekarzu. Owa ballada należy do kanonu piosenki turystycznej, mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że oparta jest o autentyczne zdarzenia. Motyw stanowi tu smutna historia, która miała miejsce 9 września 1971 r. , kiedy to Busko-Zdrój obiegła szokująca wiadomość – miejscowy piekarz, Czesław Król, targnął się na swoje życie wieszając się we własnym domu na wojskowym pasie. Jego bliski przyjaciel, świeżo upieczony maturzysta, Wojciech Bellon, żal po zgonie Króla przelał na papier, zapewniając piekarzowi nieśmiertelność, istne horacjańskie non omnis moriar.

(...) A o porankach chlebem pachnących,
Gdy pora idzie spać na piekarzy,
Zaczerwienione przymykał oczy Czesiek,
I siadał z dłutem przy stole.

Ciągle te same włosy i trochę
Za duży nos, w drewnie cierpliwym,
Pieściły ręce dziesiątki razy
W poranki świeżym chlebem pachnące. (...)

Kim był Czesław Król? Otóż jak się okazuje – niezwykle barwną osobowością i dobrze rokującym ludowym rzeźbiarzem. Jako syn przedwojennego sanacyjnego posła nie został przyjęty na Akademię Sztuk Plastycznych. Niejako z przymusu pozostał w Busku, obejmując rodzinną piekarnię. Całymi nocami wypiekał pieczywo, kładł się spać o świcie, popołudniami zaś oddawał się niezwykłej, rzeźbiarskiej pasji. Tworzył w drzewie lipowym płaskorzeźby, portrety i prace o tematyce sakralnej.

(...) Kurła tobi maty była, Kurła tobi maty była,
Krzyczał piekarz w żyłach krwią.
Kurła tobi maty była, Kurła tobi maty była,
Myśli moje niespokojne, myśli moje rozognione,
Idźcie, idźcie wszystkie stąd! (...)

Powyższe słowa (jak to ładnie ktoś określił, "spolszczony ukraiński dla dorosłych") są rzadko śpiewaną przez Wolną Grupę Bukowinę wstawką, pokazującą tragedię Króla, rozdartego między byciem rzemieślnikiem, a twórcą.

Do wyjaśnienia pozostaje tu jeszcze jedna rzecz – skąd w tej całej historii wziął się Wojciech Bellon? Otóż ponidziański bard zaprzyjaźnił się mocno z Cześkiem, dostrzegając jego magiczną, artystyczną duszę. Obaj nieraz od zmierzchu do świtu dyskutowali w piekarni, delektując się wonią świeżego, pachnącego chleba. Mimo zrozumienia przez przyjaciół, życie Cześka podążało najwyraźniej ku destrukcji. Powód jego dramatycznej decyzji o samobójstwie pozostanie zapewne tajemnicą.

(...) Nikt takich słów jak miasto miastem
Nie znał i – "źle się dzieje" – mówili.
Na obraz czerniał Czesiek razowca,
Kruszał podobnie bułce zleżałej.

Gdy go znaleźli na piasku z wojska,
Dłuto jak wbite w bochen miał w garści.
I nie wie nikt co Cześka wzięło,
Lecz śpiewa każdy jak miasto miastem.

Smutny koniec historii już znacie... Jeśli nie kojarzycie "Ballady" polecam posłuchanie jej na portalu wrzuta.pl.

wtorek, 21 lipca 2009

Kropka: dzień trzeci i podsumowanie

Trzeci dzień opisuję z małym poślizgiem, po prostu poprzednie posty wysyłałem MMSem, co nieco ograniczało moją wylewność. Ale najpierw podsumowanie tego, co miało miejsce przez cały weekend. Na wstępie pozdrawiam Martę i Kamisia, które dzielnie dotrzymywały mi towarzystwa, Wottka i Zet, za których przewodem dostaliśmy się na dalekie południe oraz Kasię i Gosię, z rozczochranymi myślami ;-).

III Międzynarodowy Festiwal Piosenki Turystycznej Kropka 2009 odbył się, jak co roku, w Głuchołazach, niewielkim miasteczku położonym u progu Gór Opawskich. Pierwszy dzień upłynął pod znakiem koncertu "Graj nam graj pieśni skrzydlata!", na którym znani niemal wszystkim wykonawcy zanurzyli się w krainie łagodności. Zabrakło niestety Wolnej Grupy Bukowiny, która to podobno zakontraktowała się w tym samym czasie na borowickiej imprezie "Gitarą i piórem". Jako pierwszy wystąpił głuchołaski band "Za mało piwa", rozkręcając nieco ospałą publiczność (której trzon stanowili miejscowi wespół z dziećmi z kolonii). Następnie krakowski "YesKiezSirumem" wprowadził mocno poetycki nastrój, w którym zabrakło według mnie porządnej muzyki – pomimo całkiem fajnych tekstów utwory absolutnie nie wpadały w ucho, stanowiły zbyt różnorodną mieszankę stylów. Ogromne brawa zebrał Jerzy Filar, doskonale sprawdzający się w roli showmana. Tomek Jarmużewski wraz ze swoją ekipą przedstawił kilka premierowych kawałków, w tym "Połoniny traw", do dziś latające mi do głowie, a nieistniejące (jeszcze) w żadnym śpiewniku. Niezapomniany koncert dał Robert Kasprzycki, porywając pod scenę sporą grupkę ludzi. Jako ostatni wystąpił zespół "Słodki Całus od Buby", przynudzając nieco, i bisując znanym i lubianym utworem "Raz do roku" (tu "łyp" okiem do jego zadeklarowanych wrogów :-)). Całość skończyła się około godziny 1:00, od razu powędrowaliśmy na nocleg do PTSMu. Całe szczęście, że ktoś mądry zamontował obok schroniska tory, bo idąc nimi nie sposób się zgubić ;-). Na miejscu poznaliśmy Gosię i Kasię z zespołu "Myśli rozczochrane wiatrem zapisane", przygotowujące się do debiutowego występu.

W drugim dniu powędrowaliśmy na chwilę w góry, a potem przysiedliśmy nad rzeką z gitarą. Popołudniu rozpoczął się koncert debiutów, przerwany nagle nawałnicą z piorunami uderzającymi niedaleko sceny. Wśród ogólnych pisków publika pouciekała pod piwne parasole, gdzie niechcący wywiązała się alternatywna impreza. Zarządzono przerwę na rozłożenie zadaszenia, poszliśmy więc do restauracji "Pod amorkiem", wyciągnęliśmy gitarę i za parę minut śpiewało już z nami pół sali :-). W pewnej chwili dosiadł się też Tomek Jarmużewski, dając nam mały koncert i wbijając do głowy "Połoniny traw". Przez dłuższy czas życie zatruwał nam niezbyt trzeźwy pan Wojtek z Wadowic (specjalnie dla niego pozdrawiam tu kremówki i papieża), maskotka sobotnich koncertów, który zataczał się wokół nas, grając na czymś, co kiedyś było gitarą ;-). O 20:45 festiwal został wznowiony. Niestety większości konkursowych piosenek nie widzieliśmy, mówi się trudno. Spod ziemi wyrosły po deszczu tony błota, po znalezieniu w miarę suchego kawałka gruntu słuchaliśmy kolejno "Pod jednym dachem", "Małżeństwa z rozsądku", "Szczytu możliwości", Macieja Służały, "Żeby nie piekła", "Basi Beuth, "Domu o Zielonych Progach", Apolinarego POLka i "Ciszy jak tej" (która bezczelnie nie zagrała kołysanki!). W nocy w PTSMie rozpoczęło się wielkie śpiewanie, do białego rana. Twardo akompaniowali m.in. Michał Łangowski i ponownie Tomek Jarmużewski

Trzeci dzień przyniósł świetnego newsa, mianowicie dziewczyny z "Myśli rozczochranych..." zgarnęły większość nagród i nominacji na festiwale, zajmując w konkursie drugie miejsce (a pierwszego nie było!). Po koncercie laureatów rozpoczęły się występy czeskich wykonawców – "Hop Trop" (typowych przedstawicieli zamerykanizowanej nieco trampské hudby), "Listek", "Špunt" i "Wabi Daněk". Na deser zostawiono folkową Orkiestrę Św. Mikołaja (z której muzykiem, Bogdanem Brachą, przegadaliśmy na ławce z godzinę) oraz znany w Polsce z filmu "Rok diabła" zespół Čechomor. Przyjechało sporo Czechów, zostałem nawet z jednym pomylony, bo nosiłem koszulkę z napisem "V horách je všechno co miluji" ;-).

Podsumowując – festiwal udał się znakomicie. Irytowały niespontaniczne i udawane na siłę bisy, straszyła pogoda i błoto, ale w ostatecznym rozrachunku – aż szkoda było wracać do Wrocławia :-).

sobota, 18 lipca 2009

Kropka: dzień drugi

Dziś na Kropce grzmiało i lało, przez co trzeba było uciekać byle prędzej z konkursu debiutantów i zainstalować się z gitarą w pobliskiej restauracji. Zupełnie przypadkiem udało się pośpiewać nieco z Tomkiem Jarmużewskim :-). Koncert wznowiono o 20:45, już pod dachem. Grają m.in. Dom o zielonych progach i Cisza jak ta. Błocisko zdaje się nikomu nie zawadzać, a w PTSMie szykuje się dłuuga nocna impreza :-).

piątek, 17 lipca 2009

Kropka: dzień pierwszy

I oto zaczęła się trzecia edycja Międzynarodowego Festiwalu Piosenki Turystycznej "Kropka". Dziś zagrali już "Za mało piwa" i "YesKiezSirumem", w planach są m.in. Robert Kasprzycki i "Słodki całus od Buby". Pozdrawiam z Głuchołaz!

wtorek, 23 czerwca 2009

Radio Widoczek

Natrafiłem ostatnio na świetne radio internetowe, grające głównie poezję śpiewaną, ze szczyptą polskiego rocka i domieszkami Nohavicy :-). Zwie się "Radio Widoczek" i czai się na nic nie podejrzewających słuchaczy pod adresem http://radio.widoczek.nets.pl/.

Jak je uruchomić? Wystarczy Winamp. Z racji, że Winampa bardzo nie lubię, przedstawię metodę alternatywną. Mianowicie wchodzimy na stronę http://www.screamer-radio.com/, ściągamy odpowiadającą nam wersję darmowego programu Screamer Radio, a następnie instalujemy go. Po uruchomieniu Screamer'a wybieramy z menu "File -> Open URL" i wklepujemy w pole tekstowe "http://sc1.readycast.org:8302/listen.pls". Po zatwierdzeniu klikamy na "Play". Tadam! Prawda, że proste? Powinno to wyglądać tak:

Jeśli język Szekspira nie jest Wam zbyt bliski, możecie oczywiście zmienić go na polski. Podpowiadam, że stoi za tym opcja "Language" :-).

piątek, 5 czerwca 2009

Chyba już można iść spać...

Zrobię mały wyłom w Nohavicy, Bukowinie, SDMie i Zadurze, przechodząc na moment do Andrzeja Poniedzielskiego. Pochodzący z moich rodzinnych Kielc artysta nazywany jest w środowisku artystycznym "logiem listopada", z uwagi na swoją dość oryginalną osobowość. Jako konferansjer i bard sprawia wrażenie ostoi spokoju i skromności, charakteryzuje go jednak błyskotliwy sposób operowania słowem, wywierający niesamowite wrażenie na widowni.

Ale dosyć o Poniedzielskim, niniejszy post ma za zadanie zaprezentować jego utwór Chyba już można..., należący do kanonu Krainy łagodności. Skąd chęć napisania o nim? Najwyraźniej mam słabość do kołysanek :-).

Posłuchaj utworu Chyba już można... w serwisie wrzuta.pl.

wtorek, 2 czerwca 2009

Bo najważniejsze jest to, co niewidoczne dla oczu.

Dziś poszedłem sobie na koncert imieninowy Leszka Kopcia, znanego we Wrocławiu niewidomego artysty i dziennikarza Polskiego Radia. Impreza odbyła się w Oratorium Marianum na Uniwersytecie Wrocławskim, pośród pełnej przepychu scenerii. Muzyka Leszka, choć mollowa, była tak naładowana emocjami, że ciarki biegały po plecach jak stado antylop :-). W szczególności przy utworach z akompaniamentem gitary panował szczególny, magiczny klimat. Część koncertu odśpiewali artyści gościnni, związani ze stowarzyszeniem Widnokrąg. Próbkę możliwości artysty znajdziecie pod tym adresem.

PS. I taaaaaaaaaaakie ogromne dzięki Kamisiowi za bilety i Adze za towarzystwo :-D.

piątek, 22 maja 2009

Má malá Lenko, co teď děláš?

Wstęp

W sobotę wróciłem z Ostravy, gdzie nabrałem nieco ochoty na rozpracowanie kilku nowych tekstów Nohavicy. Zacznę od Pro malou Lenku, piosenki, którą Jarek zadedykował swojej małej córce. Pojawiła się na płytach (a raczej kasetach :-)) Písně pro V.V. i Osmá barva duhy, oraz w filmie Rok ďábla. Na YouTubie występuje w wersji fajnej, acz nieco niekompletnej:

Jaromír Nohavica, Pro malou Lenku

Jak mi tak docházejí síly, | a D7
já pod jazykem cítím síru, | G G/F# e
víru, ztrácím víru, a to mě míchá, | a D7 G
minomety reflektorů střílí, | a D7
jsem malým terčem na bitevním poli, | G G/F# e
kdekdo mě skolí, a to mě bolí, u srdce píchá. | a D7 G

Rána jsou smutnější než večer, | a D7
z rozbitého nosu krev mi teče, | G G/F# e
na čísle 56 109 nikdo to nebere, | a D7 G
rána jsou smutnější než večer, | a D7
na hrachu klečet, klečet, klečet, | G G/F# e
opustil mě můj děd Vševěd a zas je úterek. | a D7 G
Jak se ti vede? | a D7
No někdy fajn a někdy je to v háji, | G G/F# e
dva pozounisti z vesnické kutálky pod okny mi hrají: | a D7 G
tú tú tú ... | a D7 G e a D7 G a D7 G e a D7 G

Jak říká kamarád Pepa:
co po mně chcete, slečno z první řady,
vaše vnady mě nebaví a trošku baví,
sudička moje byla slepá,
když mi řekla to, co mi řekla,
píšou mi z pekla, že prý mě zdraví, že prý mě zdraví.

Má malá Lenko, co teď děláš,
chápej, že čtyři roky, to jsou čtyři roky
a čas pádí a já jsem tady a ty zase jinde,
až umřem, říkej, žes' nás měla,
to pro tebe skládáme tyhle sloky,
na hrachu klečíme a hloupě brečíme a světu dáváme kvinde.

Rána jsou smutnější než večer...

Muzyka

Na samym końcu posta zamieściłem link do tabulatury, ogólnie polecam jej rozpracowanie, bo zwykła gra na bicia jest w tym przypadku mało ciekawa. Dociekliwi już pewnie zauważyli w chwytach to cudowne przejście od G-dur do e-moll, eksploatowane w Stalkerze Zbigniewa Hołdysa i w Połoninach niebieskich Adama Drąga. Na akustyku brzmi nieziemsko :-).

Tłumaczenie

Tekst piosenki okazał się bardzo niewdzięcznym materiałem do tłumaczenia, z uwagi na duże natężenie czeskich powiedzonek i aluzji. Bardziej poetycką i nadającą się do śpiewania wersję opublikuję nieco później. Tymczasowo przedstawiam przekład dosłowny, trochę kulawy, ale na bieżąco uzupełniany.

Jak mi tak docházejí síly Gdy mi się wyczerpią siły
já pod jazykem cítím síru Ja pod językiem czuję siarkę (wnioskując z tekstu, oznacza to bezsilność)
víru ztrácím v sebe víru wiarę, tracę wiarę w siebie
a to mě míchá I jestem zmieszany
Minomety reflektorů střílí Moździeże reflektorów strzelą
jsem malým terčem na bitevním poli Jestem małym celem na bitewnym polu
kdekdo mě skolí a to mě bolí Każdy mnie zabija, a to mnie boli
u srdce píchá U serca kłuje
Rána jsou smutnější než večer Ranki są smutniejsze niż wieczór
z rozbitého nosu krev mi teče Z rozbitego nosa krew mi ciecze
na čísle padesát šest jedna nula devět Pod numerem 56-109
nikdo to nebere Nikt nie odbiera
Rána jsou smutnější než večer Ranki są smutniejsze niż wieczór
na hrachu klečet klečet klečet Na grochu klęczeć, klęczeć, klęczeć
opustil mě můj Děd Vševěd Opuścił mnie mój Děd Vševěd (dosłownie "Dziad wszechwiedzący", znana w Czechach postać, odsyłam do filmu)
a zas je úterek I znów jest wtorek
Jak se ti vede? Jak Ci się wiedzie?
No někdy fajn a někdy je to v háji Czasem jest fajnie, a czasem do kitu
dva pozounisti z vesnické kutálky Dwaj puzoniści z wiejskiej orkiestry
pod okny mi hrají Pod oknem mi grają:
Tú tú tú ... (i tu odgłosy puzonu)
Jak říká kamarád Pepa Jak mawia mój kumpel Pepa
Co po mně chcete slečno z první řady Czego ode mnie chcesz, panno z pierwszego rzędu
vaše vnady mě nebaví Twoje wdzięki na mnie nie działają
a trošku baví Choć może troszkę tak
Sudička moje byla slepá Bogini losu moja była ślepa
když mi řekla to co mi řekla Gdyż mi rzekła to, co mi rzekła
píšou mi z pekla že prý mě zdraví Piszą mi z piekła, że niby mnie witają
že prý mě zdraví Że niby mnie witają
Má malá Lenko co teď děláš Ma mała Lenko, co zatem robisz?
chápej že čtyři roky to jsou čtyři roky Zrozum, że cztery latka to są cztery latka
a čas pádí a já jsem tady A czas leci, a ja jestem tu
a ty zas jinde Ty zaś gdzieś indziej
Až nebudu říkej žes mě měla Gdy mnie nie będzie, mów, żeś mnie miała
to pro tebe jsem skládal tyhle sloky To dla Ciebie ułożyłem te zwrotki
na hrachu klečel a hloupě brečel Na grochu klęcząc, i głupio rycząc
a světu dával kvinde I światu dając kosza

Linki

poniedziałek, 11 maja 2009

Zostawiam was, góry!

Tydzień temu, podczas opuszczania rozognionego słońcem Masywu Śnieżnika, grając na gitarze na polanie nie mogłem odgonić swoich myśli od piosenki "Pożegnanie" Mariusza Zadury. Brzmi ona mniej więcej tak:

Pożegnanie w serwisie wrzuta.pl

Oczywiście po zajrzeniu w śpiewniki okazało się, że akordów do "Pożegnania" nikt nigdy nie rozpisał. A szkoda, bo kawałek naprawdę zacny i zakrawający na gitarowy hit. Tak więc pomagam mu wyjść z ukrycia.

Mariusz Zadura, Pożegnanie AKA Pożegnanie z latem

(przygrywka: e7 A7 /x4)
Przyprószone płowością jesieni gór skronie, | e D e
Jarzębiny się stroją w purpurowe grona, | e G D G
Nad zębaty horyzont wznoszę puste dłonie, | G D e
By odpędzić nostalgię i żal móc pokonać. | C D h7 A7
Chmur okręty beztrosko żeglują po niebie,
Liści grad kolorowy opada bezwolnie,
Zima goni już jesień, a ja chciałbym wreszcie,
Znaleźć to czego szukam niespokojnie.

Zostawiam was góry, | C D
Na łaskę i niełaskę nieba, | e
Na wiatru i deszczu, | G D
Wieczne hulanie, | h7 A7
Na bezlitosny wojsk jesieni przemarsz, | e D h7 A7
By wiosną błagać o zmiłowanie. | C D h7 A7

Pozostawiam spienione żyły strumieni,
Śpiewającą cudownie po kamieniach wodę,
Już opuszczam me lasy z ich żywicznym tchnieniem,
I was smreki, wiecznie zielone i młode.
Do połonin niebieskich odwracam już oczy,
Czekam wozu z błękitu z niebieskimi końmi,
Sycę zmysły widokiem, by duszę zamroczyć,
Ale wiatr cieknie między wzniesionymi dłońmi.

(Jacorowi za wprowadzone w chwytach poprawki mówimy głośne dzięęę-kuuu-jeee-myyy!)

sobota, 25 kwietnia 2009

Piosenka o pośle :-)

Ostatnio na Wikipedii w artykule o Wojtku Bellonie moją uwagę przykuł rękopis pierwszej podobno piosenki Wolnej Grupy Bukowiny o tytule Poślę dziewczynie. Tak więc skrobię kolejny bukowinowy post :-).

Ten całkiem fajny kawałek, ochrzczony przez członków Bukowiny "piosenką o pośle" to prezent urodzinowy dla Ewy Ptak – siostry Bogdana Ptaka, bliskiego przyjaciela Bellona. Na rękopisie znajduje się dopisek:

Nie gniewaj się, że tylko taki prezent dostałaś ode mnie na urodziny. Sądzę jednakże, iż jest to jedna z najcenniejszych rzeczy, jakimi aktualnie dysponuję, ze względu na moje zaangażowanie uczuciowe, włożone w stworzenie tego, prymitywnego i naiwnego zapewne, wiersza. Polub go, tak jak ja go lubię.

I ten dopisek zawiera, jak na moje oko, całą magię poezji Bellona, amen! Zapytałem autora skanu rękopisu o jego pochodzenie, dam znać jak mi odpowie. Poniżej wklejam tekst i jedynie słuszne akordy, z bukowinowego śpiewnika.

Poślę dziewczynie torbę pomarańcz: | F C G C
Niechaj ich wielkie kuliste głowy | G D C G
W jej drobnych dłoniach radośnie tańczą | F C G C
Taniec ogniście pomarańczowy. / x2 | F C G C

Poślę dziewczynie kwiaty niedrogie,
Co zapach ziemi płatkami kryją,
Rosnące cicho na kopcach mogił,
Takie nie swoje, jak ja - niczyje. / x2

Poślę dziewczynie na liściach buka
Promienie słońca i wiatru zapach.
Choć długo będę po górach szukał,
Naniosę wreszcie je na liście - mapy. / x2

Poślę dziewczynie ślad kół szeroki,
Co się nie kończy i nie zaczyna,
Odbity w kurzu spękanej drogi,
Po której schodzi z gór biała zima. / x2

Poślę dziewczynie miłość do szlaków,
Do gór, połonin, bacowych gadek.
Poślę jej czerwień ze wszystkich maków,
A później chyba już sam przyjadę. / x2

(A tak z zupełnie innej beczki: czy sądząc po okolicznościach napisania "Kołysanki dla Joanny" oraz po tekście powyższego wiersza tylko ja odnoszę wrażenie, że w minionej epoce dziewczyny najbardziej leciały na pomarańcze? :D)

środa, 22 kwietnia 2009

Karel Kryl, Salome

Ostatnio zauważyłem, że mnóstwo wejść na tego bloga prowadzi z wyszukiwania w Google tłumaczenia do Salome Karela Kryla. Z racji że tłumaczenie owo istnieje i nie trzeba się nim więcej zajmować, leniwie zamieszczę tylko linka :-).

Karel Kryl, Salome, po polsku

A jeśli lubicie dostawać od życia 2x więcej, mam też filmik z aranżacją do wykonania Antoniny Krzysztoń.

(a tak nawiasem mówiąc ten kawałek nie podoba mi się ani trochę, szczególnie w przekładzie, przekombinowany!)

niedziela, 19 kwietnia 2009

Śpij, moje myśli nad tobą czuwają!

I znowu na blogu zaległa cisza, a to wszystko wina świąt, bo zabrały znienacka czas na pisanie postów :-). Nieustannie planuję przetłumaczyć którąś z piosenek Plíhala, ale nie mogę wybrać nic specjalnie porywającego. I w tej całej twórczej niemocy wpadło mi do głowy naskrobać dwa zdania o rzeczy całkiem oczywistej, czyli "Kołysance dla Joanny", moim ulubionym kawałku WGB. Bukowiny ani samej Kołysanki przedstawiać chyba nie muszę, podaję tylko link do wersji oryginalnej.

Sama Kołysankę napisał Wojtek Bellon, dedykując ją swojej przyszłej żonie. Jak pisała Małgorzata Siwek, w reportażu dla krakowskiej "Wyborczej":

Swoją żonę, Joannę, Wojtek Bellon poznał w 1973 roku w Świnoujściu. On przyjechał na festiwal studencki FAMA, ona na wczasy. Kiedy się skończyły, waletowała w famowskich kwaterach. Później wyjeżdżali już razem: na koncerty, w góry. On się troszkę zalecał, ona "nie bardzo chciała być jego narzeczoną". Adorował ją jednak z takim wdziękiem, że nie mogła długo się opierać.

Kiedy była chora, opiekował się nią, trzymał za rękę. Raz przyszedł z gitarą. Dał jej pomarańczę i oświadczył, że ma prezent – piosenkę. Poczuła się niemal uleczona. Ta piosenka to "Kołysanka dla Joanny". Ta pierwsza. Drugą napisał już po ślubie.

Tekst piosenki jest bardzo osobisty, odróżnia się w tym sensie klimatem od innych bukowinowych kawałków. Charakteryzuje się poetyckością, ale też nie ma w nim mdłego romantyzmu:

Wolna Grupa Bukowina, Kołysanka dla Joanny

Intro: C C7+ C5 | D A e G

Zanim mi sen na oczy spłynie | C e | D A
Moje myśli szybują przez lufcik | d C G | e G
Żeby cię ujrzeć w ową chwilę
Gdy włosy czeszesz przed lustrem

A kiedy zaśniesz w ciepłej pościeli
Zmęczone długim przelotem
Jak ptaki głowy w skrzydła wtulają
Patrząc na sen twój spokojny | d C G C C7+ C5 C | e G

Niech ci się przyśnią pory roku | C e | A h G
Niech grają we śnie twoim i tańczą | d C G | D D4
Jesień prężąca liście do lotu | C G | A h G
Lato w upale słonecznym | C G | D D4

A jeśli zima, to w śniegu cała | C G | A h G
Wiosna w miłków wiosennych łąkach | C G | D D4
Śpij, moje myśli nad tobą czuwają | C F | A h G
Na parapecie za oknem | e G a | D A e G

A skąd tu dwa zestawy akordów? No właśnie, niespodzianka! Na szóstej płycie "W górach jest wszystko co kocham" pojawiła się bardzo dynamiczna wersja Kołysanki w interpretacji grupy Cisza Jak Ta, przy której noga aż sama zaczyna tupać:

To tyle na dziś, Joannom życzę miłego zasypiania :-).

UPDATE: a jako bonus macie moją wersję, tylko bez komentarzy proszę :-).

sobota, 18 kwietnia 2009

Whisky, moja żono!

Dziś na wrocławskim rynku pojawił się gość z gitarą, który w repertuarze miał "Whisky" Dżemu. Oprócz tego jeszcze "Whisky", "Whisky", a nawet "Whisky". I dla odmiany "Whisky". Grunt w tym, że strasznie mi tym powtarzaniem nabałamucił w głowie. I w dodatku grał z akompaniamentem magnetofonu. Jakby było tego mało, że każda gitarowa impreza zaczyna się od "Móóóówią o mnie w mieście" :-D.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Odejdziemy stąd już jutro, a może za tydzień!

Tak, z tytułu posta można wywnioskować, co się święci :-). A święci się kolejna piosenka Mariusza Zadury, zasłyszana dawno temu, ale przypomniana wczoraj przez zenkowego randoma. A piosenką tą jest Postarzały nam się góry (vel Jesień).

(i znowu pół bloga o Zadurze, musicie to jakoś przeboleć ;-))

Mariusz Zadura, Postarzały nam się góry

Postarzały nam się góry | D
Słońca twarz przybladła | GAD
Otuliły mglistym tiulem | h
Jeziorne zwierciadła | GAD

Odejdziemy stąd już jutro | e
A morze za tydzień | GDh
Strojna w złotych liści futro | e
Jesień jesień idzie | GD

Spowszedniały nasze noce
W cierpkość pocałunków
Za oknami wrzesień kroczy
W purpury rynsztunku

Rozstaniemy się już jutro
A może za tydzień
Kiedy strojna w złote futro
Jesień jesień przyjdzie

Posmutniały moje wiersze | C
Struny już nie stroją | G
Snuję się jak tygrys w klatce | C
Z kąta w kąt pokoju | GA

Wierząc że powrócisz jutro
W księżyca nagości
Kiedy strojna w złote futro
Jesień się rozgości

Posłuchaj Postarzały nam się góry w serwisie wrzuta.pl

niedziela, 5 kwietnia 2009

Hen w krainy buczynowe!

Tytułem wstępu

Wielkimi krokami zbliża się 24. rocznica śmierci Wojciecha Bellona, fenomenalnego pieśniarza i poety. Nikomu chyba nie muszę przybliżać jego sylwetki, dość powiedzieć, że ku jego pamięci powstało sporo mniej lub bardziej znanych piosenek. Chciałbym przybliżyć w tym poście kilka z nich.

Graj, graj, jeszcze graj!

Na początek mój ulubiony kawałek o Bellonie, czyli Szkic do portretu Mariusza Zadury. O samym Zadurze już pisałem, jego Szkic... nie jest bezpośrednio zaadresowany, aczkolwiek dosyć łatwo domyśleć się o kim mówią kolejne wersy :-).

Mariusz Zadura, Szkic do portretu

Nikt nie grał na gitarze tak jak on | GDA
Często przy ognisku pośród nas | eGD
Patrząc w gwiaździsty nieba skłon | GDA
Siadał śpiewając aż po brzask | eGD
Piosenek swoich szukał w szumie traw | eADGD
Wsłuchiwał się w potoków śpiew | GDA
W dźwięki zasypiających miast | fis h e A
I wiatru szept w koronach drzew | DGD

Graj graj jeszcze graj | GDA
Wołaliśmy gdy zbliżał się już świt | e fis h A
Graj graj jeszcze graj | GDA
Tych nocy nie zapomni nikt | eGD

Nie dbał o wygląd ni o szmal
Daleki był mu wszelki szpan
Wciąż zapatrzony w siną dal
Włóczył się z pudłem tu i tam
Minęło ładnych parę lat
Odkąd już nie widziałem go
Podobno zginął po nim ślad
Gdy odszedł nagle z ranną mgłą

Posłuchaj Szkicu do portretu w serwisie wrzuta.pl

Hen w krainy buczynowe

Teraz coś znacznie bardziej znanego, czyli Piosenka dla Wojtka Bellona śpiewana przez SDM. Jeśli zajrzeć w historię Starego Dobrego Małżeństwa okazuje się, że zespół wylansował właśnie sam Bellon, na przeglądzie studenckim w Krakowie oraz na świnoujskim FAMA. Piosenka... stanowi niezwykły hołd złożony ponidziańskiemu poecie, w bardzo charakterystycznym dla SDMu stylu.

SDM, Piosenka dla Wojtka Bellona

Powiedz dokąd znów wędrujesz? | DGD
Czy daleko jest twój sad? | DGD
Hen w krainy buczynowe | CGD
Ze mną tam układa pieśni wiatr | CGD
Hen w krainy buczynowe | eGD
Ze mną tam nikogo tylko wiatr | eGD

Zmierzchy grają a przestrzenie
Własny mi podają dźwięk
Takie śpiewy z nimi lub milczenie
W którym znika każdy dawny lęk
W takich śpiewach lub milczeniu
W szumie świętych buków zginął lęk

Zaszumiały cię powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał ci znak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał ci znak.

Posłuchaj Piosenki dla Wojtka Bellona w serwisie wrzuta.pl

Gór mi mało i trzeba mi więcej!

Mam jeszcze w zanadrzu Ostatnią ziemską podróż... SDMu oraz Bellonikę z miastem Słodkiego Całusa od Buby, ale oba te kawałki są według mnie przeciętne. Zamiast nich powiem o jednym z hitów dzisiejszych imprez gitarowych, czyli Dożywociu gór, śpiewanym przez zespół Na Bani. Piosenka powstała ponoć w chatce w Polanach Surowicznych w Beskidzie Niskim, w ciągu jednego dnia. Skierowana jest do Jerzego Harasymowicza oraz oczywiście Wojciecha Bellona.

Na Bani, Dożywocie gór

Drogi mistrzu, mistrzu mej drogi | CG
Mistrzu Jerzy, mistrzu Wojciechu | FG
Przez Was w górach schodziłem nogi | CG
Nie mogąc złapać oddechu. | FG

Gór co stoją nigdy nie dogonię | CG
Znikających punktów na mapie | ae
Jakie miejsce nazwę swoim domem | FC
Jakim dotrę do niego szlakiem | FG

Gór mi mało i trzeba mi więcej
Żeby przetrwać od zimy do zimy
Ktoś mnie skazał na wieczną wędrówkę
Po śladach, które sam zostawiłem

Góry, góry i ciągle mi nie dość
Skazanemu na gór dożywocie
Świat na dobre mi zbieszczadział
Szczyty wolnym mijają mnie krokiem

Pańscy święci i święci bezpańscy
Święty Jerzy, Mikołaju, Michale
Starodawni gór świętych mieszkańcy
Imię Wasze pieśniami wychwalam

Gór stojących nigdy nie dogonię
Znikających punktów na mapie
I chaty, by nazwać ją swym domem
Do której żaden szlak by nie trafił

Gór mi mało...

Posłuchaj Dożywocia gór w serwisie wrzuta.pl

Zastrzeżenie

Wszystkie zawarte na tej stronie teksty, obrazki i opracowania są własnością ich autorów, autor posta nie czerpie zysków z tytułu jego publikacji. Zdjęcie Bellona jest na licencji CC-BY-SA 3.0, jego autor to Bogdan Ptak (link do oryginału)

niedziela, 29 marca 2009

Nohavica w Radio RAM

A w Radio RAM leci właśnie wieczór z Jaromírem Nohavicą, polecam, póki nie jest za późno :)

Mały przestój

Na blogu chwilowo zapanowała cisza, bo pichci się nowy post, tym razem o Bellonie. Niechcący przy jego pisaniu nadziałem się na Szkic do portretu Zadury, który zawładnął moją głową na pół tygodnia. Tak więc cierpliwości, może "graj, graj, jeszcze graj" mi się w końcu znudzi i powrócę do normalnego życia :).

niedziela, 22 marca 2009

Zderzenie poezji Petra Bezruča z muzyką Jaromíra Nohavicy

Kto, co, gdzie i za ile

Jaromírovi Nohavicy nieczęsto zdarza się wykorzystywać w swoich pieśniach teksty innych autorów. W poniższym poście chciałbym wspomnieć o jednym, bardzo chlubnym wyjątku, który wpada w ucho szybciej od rodzimych "Whisków" i "Teksańskiego" razem wziętych. Chodzi tu o utwór "Kdo na moje místo", będący adaptacją poezji Petra Bezruča. Kim był ów Bezruč? Otóż w Polsce dał się poznać jako zagorzały obrońca czeskości Śląska. Antypolskie i antyniemieckie akcenty zawarte w jego twórczości zostały "zaakceptowane" dopiero przez władze komunistyczne, które – jak mniemam – z entuzjazmem pokazały ludziom obraz biedy i ciężkiego życia górników oraz robotników przed wprowadzeniem jedynie słusznego ustroju.

Co Nohavicy do kopalni

"Kdo na moje místo" nagrano na potrzeby filmu "Rok Diabła", w którym główną rolę grał Jaromír Nohavica. Z fabuły wynika, że to jego własny, napisany dawno temu tekst piosenki, w co większość polskich widzów wierzy bezgranicznie :-). Nie wiem, jakie jest tło wyboru akurat tego wiersza, w każdym razie muszę przyznać, że muzyka Nohavicy pasuje do niego idealnie. Na soundtracku do filmu jest wersja akustyczna, śpiewana przez Karla Plíhala oraz bardziej rockowa, w duecie Jaromír–Čehomor.

Niechże dziś górnicy wszyscy się weselą...

Sytuacja śląskich górników na przełomie XIX i XX w. była jednym słowem fatalna. Niskie zarobki, ekstremalnie niebezpieczne warunki pracy oraz ciągłe katastrofy stały się przyczyną niepokojów społecznych. Bezruč został rzecznikiem poszkodowanych robotników, w wyszukany sposób atakując w swojej poezji rządzącą elitę. Operował bogatą symboliką, przemycając niejako przy okazji treści separatystyczne. Tak w wielkim skrócie powstał wiersz "Kdo na moje místo", w którym to górnik lamentuje nad swoim losem pytając, co stanie się po jego śmierci. Nie znalazłem nigdzie polskiego tłumaczenia, zrobiłem je więc samodzielnie. Niestety rymy wymusiły kilka drobnych zmian w stosunku do oryginału, najtrudniejsze było przełożenie fragmentu "kdo zdvihne můj štít", czyli dosłownie "kto podniesie moją tarczę" (chodzi tu o tarczę, osłonę rozpostartą nad rodziną dzięki zdobyciu pracy w kopalni, która to tarcza po śmierci górnika upadnie razem z nim). Zdecydowałem się na trącące religijnością "Kto weźmie mój krzyż?", jeśli macie lepsze pomysły – dajcie znać.

Jaromír Nohavica, Kdo na moje místo?, oryginał

Intro: a G G a C Dsus2 a E a

Tak málo mám krve | a G
tak málo mám krve | G a
tak málo mám krve | C Dsus2
a ještě mi teče z úst | a E a

Tak málo mám krve | a E
tak málo mám krve | E a
tak málo mám krve | C Dsus2
a ještě mi teče z úst | a E a

Až bude růst | d
nade mnou tráva | a
až budu hnít | d a
kdo na moje místo | d a
kdo zdvihne můj štít? | d E

Tak málo mám krve | a G
tak málo mám krve | G a
tak málo mám krve | C Dsus2
a ještě mi teče z úst | a E a

Solo: a E E a C d a E a

V dým zahalen | C
vítkovských pecí jsem stál | G a
noc zřela mi z očí | C
plam z nozdry mi vál | G a
nech svítilo slunce | C
nech večer se šeřil | G
já semknutou brvou | d
ty vrahy jsem měřil | a
ty bohaté židy | F/D
ty grófy ze šlachty | e/D
já škaredý horník | d
jak vyskočil z šachty | E

Tak málo mám krve
tak málo mám krve
tak málo mám krve
a ještě mi teče z úst

Kdo zdvihne můj štít
kdo zdvihne můj štít
kdo zdvihne můj štít
kdo zdvihne můj štít?

Jaromír Nohavica, Kto zajmie me miejsce?, tłumaczenie

Tak mało mam krwi
tak mało mam krwi
tak mało mam krwi
a jeszcze mi ciecze z ust

Gdy wzniesie źdźbło
nade mną trawa
gdy będę gnić
kto zajmie me miejsce,
kto weźmie mój krzyż?

Tak mało mam krwi
tak mało mam krwi
tak mało mam krwi
a jeszcze mi ciecze z ust

Zasnuty dymem
vitkowskich pieców był świat
noc z moich oczu
ogniem buchała, a ja
czy świeciło słońce
czy trwała mroku toń
zza zamkniętych powiek
celowałem w skroń
tych przemysłu panów
tych bogatych Żydów
ja, szkaradny górnik
gdym wyskoczył z szybu

Tak mało mam krwi
tak mało mam krwi
tak mało mam krwi
a jeszcze mi ciecze z ust

Kto weźmie mój krzyż?
kto weźmie mój krzyż?
kto weźmie mój krzyż?
kto weźmie mój krzyż?

Wideo

Na koniec

Tym razem garści linków nie dam, będzie tylko jeden. A prowadzi do akustycznej wersji "Kdo na moje místo", polecam!

Zastrzeżenie

Wszystkie zawarte na tej stronie teksty, obrazki i opracowania są własnością ich autorów, autor posta nie czerpie zysków z tytułu jego publikacji.

niedziela, 15 marca 2009

Karel Kryl i jego "Kateřina"

Dwa słowa o Karelu Krylu

Wygląda na to, że każda antykomunistyczna rewolucja wydała na świat swojego barda, niepokornego i niewygodnego dla urzędujących władz. W Polsce mieliśmy Kaczmarskiego, zagrzewającego do walki i przypominającego o naszej bohaterskiej przeszłości. Czesi, jako naród mało narwany, swoim bardem okrzyknęli Karela Kryla, legendę Praskiej Wiosny. Kryl w przeciwieństwie do Kaczmarskiego pisał teksty bardzo subtelne, nie grzmiał w refrenach "(...) że jeden odtąd łączy sztandar gwiazdę, sierp, hakenkreuz i młot!" (to z Ballady Wrześniowej), zamiast tego zręcznie operował metaforą, wprawiając cenzorów w spore zakłopotanie. Po inwazji radzieckiej na Czechosłowację wyemigrował do zachodnich Niemiec, gdzie nawiązał współpracę z Radiem Wolna Europa. Gdy 20 lat później komunistyczny niedźwiedź w końcu wyzionął ducha, Kryl nie zdecydował się na powrót do rodzinnego kraju, krytykując porewolucyjny porządek. Zmarł w 1994 r. w Monachium, do dziś pozostaje jednym z najważniejszych czeskich pieśniarzy.

Trzy słowa o twórczości Kryla

Karel Kryl pozostawił po sobie całkiem spory dorobek, jego fenomen dosięgnął też polskiego środowiska poezji śpiewanej, co zaowocowało wydaniem licznych publikacji z tłumaczeniami czeskich tekstów piosenek (nie wiedzieć czemu nasze władze większego zagrożenia w tych tekstach nie widziały, Kryl koncertował nawet w Polsce w 1989 r.). I co ciekawe piosenki te zaczęły żyć własnym życiem – kto by pomyślał, że wykonywany m.in. przez EKT Gdynia kawałek "Miła" ("Lásko") to tak naprawdę krylowski protest song, pacyfistyczny hymn piętnujący głupotę wojny.

Najbardziej znane utwory Karla to m.in.: Bratříčku, zavírej vrátka (legenda mówi, że Kryl śpiewał ją na Uniwersytecie Karola w Pradze podczas inwazji ZSRR), Morituri te salutant, Král a klaun, Salome, Jeřabiny, Děkuji, Karavana mraků oraz wspomniana już Lásko.

Cztery słowa o Kateřině

Przewrotnie do zaprezentowania twórczości Kryla wybrałem jedną z najmniej znanych piosenek. Na światło dzienne wyciągnął ją Jaromír Nohavica, podczas koncertu poświęconego pamięci Karela. Piosenka ta pochodzi z 1962 r., jej tytuł to "Kateřina" (tak, zgadliście, po polsku Kasia :)). Niestety nie znam historii kryjącej się w tekście, to wszystko zamierzchłe, maturalne czasy Kryla. Polskie tłumaczenie prawdopodobnie nie istnieje, stąd też zadałem sobie trochę trudu, żeby je stworzyć. Efekty poniżej.

Karel Kryl, Kateřina, oryginał

Ami
Až mine neděle a usne na peřině,
Ami
k zbláznění nesměle napíšu Kateřině
Dmi Ami
a potom pod známku doplním poznámku,
E Ami
že asi netušila, že mi byla vším.

S ranními červánky na dopis slzy skanou,
vhodím ho do schránky, neřeknu "nashledanou",
prvnímu oblázku položím otázku,
proč asi netušila, že mi byla vším.

A když se rozední, koupím si láhev rumu,
ten dopis poslední napsal jsem z nerozumu,
nad jeho kopií tiše se opiji,
to aby netušila, že mi byla vším ...

Tłumaczenie

Na dobry początek tłumaczenie dosłowne, 1:1:

Až mine neděle a usne na peřině, Gdy minie niedziela/tydzień i usnę? uśnie (prawdopodobnie ta niedziela) na pierzynie,
k zbláznění nesměle napíšu Kateřině nieśmiele do szaleństwa (szalenie nieśmiały) napiszę Katarzynie,
a potom pod známku doplním poznámku, i potem pod znaczkiem dopiszę notatkę,
že asi netušila, že mi byla vším. że się nie domyśliła, że była dla mnie wszystkim.
S ranními červánky na dopis slzy skanou, Z porannymi zorzami na list kapią łzy,
vhodím ho do schránky, neřeknu "nashledanou", wrzucę go do skrzynki, nie powiem "do widzenia",
prvnímu oblázku položím otázku, pierwszemu kamieniowi zadam pytanie,
proč asi netušila, že mi byla vším. dlaczego się nie domyśliła, że była dla mnie wszystkim.
A když se rozední, koupím si láhev rumu, I gdy przyjdzie dzień kupię sobię butelkę rumu,
ten dopis poslední napsal jsem z nerozumu, ten ostatni list napisałem bez rozumu,
nad jeho kopií tiše se opiji, nad jego kopią po cichu się upiję,
to aby netušila, že mi byla vším ... to aby się nie domyśliła, że była dla mnie wszystkim.

A na dobry koniec tłumaczenie nadające się do śpiewania, aczkolwiek zmajstrowane na szybko, więc z radością przyjmę ewentualne uwagi :).

Gdy minie niedziela i zasnę na pierzynie,
szalenie nieśmiały napiszę Katarzynie,
a w liście pod znaczkiem dodam drobnym maczkiem,
że nie zauważyła, że kochałem ją.

Na kartkę skapują łzy w rytmie porannych zórz,
wrzucę list do skrzynki nie patrząc za siebie już,
i widząc gdzieś kamień, zadam mu pytanie,
czemu mnie odrzuciła, choć kochałem ją.

Kiedy nadejdzie dzień, zakupię flaszkę rumu,
list ten do Katarzyny wysłałem bez rozumu,
na jego kopii dziś zaleję smutków rój,
by się nie domyśliła, że kochałem ją.

Wykonanie Jaromíra Nohavicy

That's all, folks

I to by było na tyle, na koniec podrzucam garść linków.

Zastrzeżenie

Wszystkie zawarte na tej stronie teksty, obrazki i opracowania są własnością ich autorów, autor posta nie czerpie zysków z tytułu jego publikacji.

piątek, 13 marca 2009

Mariusz Zadura – zapomniany bard

Idę tam, gdzie bezmiar błękitu,
Światłocienie cyprysów przy drodze,
Feerią barw każdy ranek rozkwita,
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę.

W Łodzi zaczęła się właśnie kolejna odsłona YAPY, to chyba dobry moment na przypomnienie o jednym z największych odkryć polskiej poezji śpiewanej, laureacie Grand Prix YAPA'86, Mariuszu Zadurze. W połowie lat 80. wkroczył on przebojem na scenę muzyczną, dorównując (no, moim skromnym zdaniem ;-)) Wolnej Grupie Bukowinie i SDM-owi. Jego przygoda z muzyką nie trwała długo, porzucił śpiewanie dla większej publiki na rzecz zawodu lekarza. Zostawił po sobie kilka absolutnie genialnych utworów, w tym blogo-tytułowego "Chorego na wyobraźnię". Tworzył poezję wyrafinowaną, trafiającą w fenomenalny sposób do słuchaczy*. No, ale co tu dużo mówić, poniżej wrzucam linki do empetrójek, enjoy!

*Usunąłem w tym miejscu zdanie wywyższające poezję Zadury ponad twórczość Bellona. Niniejszy post jest dosyć brodaty i pod koniec 2010 roku sam nie do końca się z nim zgadzam. Nie oznacza to, że umniejszam tutaj wkład Mariusza Zadury w scenę studencką, po prostu nie chcę pozostawiać w mocy nieuzasadnionego i mocno arbitralnego stwierdzenia.

poniedziałek, 9 marca 2009

Pompuj, pompuj, wypompuj zęzę!

Jako, że trzeba było dziś pobiegać nieco ze ścierką i odkopać część mieszkania z tygodniowych "zaległości" stwierdziłem, że można by wypróbować skuteczność szant do przyprawienia sobie motorka :-). Wybór padł na "Banana Boat", które akurat wskoczyło randomem na odtwarzaczu. Doświadczenie zakończyło się pełnym sukcesem, nic się nie stłukło, nic się nie wylało, nie ucierpiały zwierzęta (chociaż mamy na stanie tylko hordy mrówek i obłąkanego komara), a skończyłem sprzątanie w trymiga. Pozostaje jeszcze sprawdzić jak szanty działają podczas sesji na uniwerku. :D.

niedziela, 8 marca 2009

Odkrycie stulecia

Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że swoją wiedzą na temat muzyki w Internecie nie dorównuję nawet Piłsudskiemu :-). Skacząc sobie wesoło po stronach zauważyłem dziwny twór o nazwie last.fm, odgrywający właśnie radio "Wolna Grupa Bukowina". Zaintrygowany zarejestrowałem się, podałem listę ulubionych zespołów i... ocknąłem się kilka godzin później. Oczywiście natychmiast okazało się, że last.fm słucha 80% znajomych, i wszyscy z wybałuszonymi oczami stwierdzili "nie widziaaaaaałeś wcześniej teeeego?".

Co mi się na last.fm najbardziej spodobało? Można tam słuchać swoich ulubionych wykonawców, ale również zdać się na mechanizmy odnajdujące utwory, które prawdopodobnie przypadną nam do gustu. W polskiej muzyce niewiele może zaskoczyć, zresztą wielu wykonawców (w tym i Zadury, zbrodnia!) nie da się odsłuchać. Zupełnie zdumiała mnie za to czeska poezja, głównie autorstwa Karla Kryla i Karla Plíhala. To tyle, chciałem się pochwalić swoją dotychczasową ignorancją :-P

sobota, 7 marca 2009

Jaromír Nohavica – "Zatímco se koupeš"

Jaromír Nohavica podczas 
koncertu w Poznaniu, 2004
Stosunkowo mało Polaków słyszało kiedykolwiek o twórczości Jaromíra Nohavicy, czeskiego barda i poety. Po części jest to spowodowane barierą językową i kulturową, po części hermetycznością środowiska poezji śpiewanej. W ostatnim czasie przytrafiła mi się totalna i ostateczna obsesja na punkcie piosenki "Zatímco se koupeš", spróbuję więc przybliżyć wam co nieco jej treść i przesłanie. I zarazić obsesją też się postaram :-).

Dossier Nohavicy

Nohavicę trudno jest zaszufladkować, z całą pewnością można mówić o nim jako o fenomenie, i to nie tylko czeskim. Napisał, jak podaje Wiki, ponad 400 piosenek, zarówno na gitarę, jak i akordeon (nazywany heligonką ;-)). Co ciekawe, jego płyty sprzedają się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, pomimo braku reklamy oraz pozostawania na uboczu wielkiego showbiznesu. Nohavica potrafi nawiązać dość niezwykły kontakt z publicznością, w końcu został zauważony także w Polsce, gdzie regularnie koncertuje.

Fabuła :-)

Piosenka "Zatímco se koupeš" pojawiła się po raz pierwszy w 1995 roku, na krążku "Darmoděj a další". Opowiada o mężczyźnie oczekującym niecierpliwie na wyjście kobiety spod prysznica. Może to zabrzmieć mało lirycznie, aczkolwiek Nohavica potrafi całkiem nieźle przekuwać emocje w słowa, opisując w wysmakowany sposób zarówno spokój całej sytuacji, jak i drzemiące ogromne napięcie. Polskie tłumaczenie autorstwa Tolka Murackiego (dostępne tutaj) niestety nie oddaje klimatu utworu, brzmi po prostu zbyt dosadnie. Nohavica uchodzi za mistrza w dopasowywaniu swojej poezji do muzyki, nawet najdrobniejsze naruszenie jego tekstów w procesie przekładu kończy się czasem katastrofą.

Wersja do odsłuchania

Pod tym linkiem znajduje się świetne wykonanie "Zatímco se koupeš" z koncertowej płyty "Doma".

Tekst piosenki Zatímco se koupeš

Poniżej przedstawiam tekst oryginalny oraz przekład Murackiego:

1Zatímco se koupešGdy się kąpiesz w wannie,
2umýváš si zádamyjesz sobie plecy
3na největší loupežZłupiłbym starannie
4ve mně se střádátwą istotę rzeczy...
5tak jako se dáváš voděGdy się tak oddajesz wodzie,
6vezmu si tě já já zlodějchciałbym móc cię wziąć jak złodziej.



7Už v tom vážně plavuMyśl przekracza krawędź
8za stěnou z umakartuprzezroczystej ścianki
9piju druhou kávuPiję drugą kawę
10a kouřím třetí SpartuNerwowo palę fajki
11a za velmi tenkou stěnouA za bardzo cienką ścianą,
12slyším jak se mydlíš pěnousłyszę, jak się mydlisz pianą.



13Nechej vodu vodouWoda jak to woda
14jen ať si klidně tečespokojnie sobie ciecze
15chápej že touha je touhaTylko dziko tęskni moja tęsknota
16a čas se pomalu vlečeA czas się wolno wlecze
17cigareta hasneFajka się dopala
18káva stydneKawa stygnie
19krev se pění, hmm hmmKrew się spienia.
20bylo by to krásnéByłoby wspaniale
21kdyby srdce bylo klidnéGdyby serce popędliwe
22ale ono není, hmm hmmMożna mieć z kamienia.



23Zatímco se koupešGdy się, miła, kąpiesz,
24umýváš si zádamyjesz sobie plecy,
25svět se se mnou houpeświat mną nieźle tąpie
26všechno mi z rukou padái wszystko mi z rąk leci
27a až budeš stát na prahuGdy ujrzę ciało twe półnagie -
28všechny peníze dal bych za odvahuwszystkie pieniądze oddam za odwagę.



29Nechej vodu vodou...Woda jak to woda ..

Uwagi do tłumaczenia

Z racji, iż przekład nie jest dosłowny, a słownik czesko-polski leży pod ręką, przedstawię jeszcze kilka uwag pomocnych w zrozumieniu i zapamiętaniu wersji czeskiej. Od czasu opublikowania tego postu pojawiło się parę pomocnych komentarzy, uwagi przekazane w nich oznaczyłem kolorami. I tak, informacje od autora pierwszego, anonimowego komentarza okraszam na ciemnoniebiesko, informacje od Leszka Bergera będą wyróżnione barwą ciemnoczerwoną.

Linia
1 w oryginale nie ma wzmianki o wannie, a wręcz sugerowana jest woda bieżąca, czyli raczej z prysznica
2 záda to po czesku "plecy", dosłownie "tyły"
3–4 trudno to przetłumaczyć, oznacza mniej-więcej "zbiera mi się na największą grabież" ;-)
7 wzmianka o zaczęciu pływania, jako idiom może też oznaczać coś w rodzaju "jestem po uszy zadurzony", ale subtelny przekaz ucierpiałby na takiej dosłowności; prawdopodobnie jest to metafora, wykorzystująca słowo "pływać"
8 umakart to kartonopochodne sztuczne tworzywo, nieprzezroczyste, czyli w kontekście piosenki pobudzające wyobraźnię
10 Sparta to czeska marka papierosów (dosłowne znaczenie tej linii to "i palę trzecią Spartę" :-D)
13–14 "zostaw wodę (z) wodą, niech tylko (albo "niech sama") spokojnie ciecze/płynie"
15–16 "zrozum, że tęsknota jest tęsknotą, a czas się powoli wlecze"; po czesku "touha" to także "żądza"
20–22 "byłoby to wspaniałe, gdyby serce było spokojne, ale ono nie jest", není to wyjątek przy negowaniu czasownika "być" (já jsem/nejsem, ty jsi/nejsi, on/ona/ono je/není)
25–26 "zawirował ze mną świat, wszystko mi leci z rąk", huśtawka nastrojów, "nie mam, nie czuję pewnego gruntu"
27 "a gdy już staniesz na progu", o półnagości nie ma mowy
28 przedstawione tłumaczenie może brzmieć niezręcznie

Muzyka

Muzyka w "Zatím se koupeš" jest bardzo charakterystyczna, publiczność na koncertach poznaje ją już po pierwszych akordach. Na stronach z tabulaturami dostępne są opracowania do programu Guitar Pro, najlepsze z nich, autorstwa Njumee (mockrat díky! :-)) zamieszczam jako załącznik do tego posta (w dziale "linki") w wersji gp5 i pdf. Ogólnie piosenki można nauczyć się całkiem szybko, bo łatwo zauważyć w tabach pewne powtarzające się schematy. Granie według samych akordów, metodami typu "dół dół góra góra dół" niestety nie oddaje tych wszystkich smaczków i przejść, podczas których widzowie wręcz luzują krawaty :-).

Garść linków

Zastrzeżenie

Wszystkie zawarte na tej stronie teksty, tłumaczenia i opracowania są własnością ich autorów, autor posta nie czerpie zysków z tytułu jego publikacji. Pierwotna wersja posta siedzi sobie na stronie http://vindicator.pl/, na licencji CC-BY-SA-NC.

niedziela, 1 marca 2009

Poszantowo

I tak oto niedawno dobiegł końca jubileuszowy, XX festiwal "Szanty we Wrocławiu". Tegoroczna edycja wypadła według mnie świetnie, choć udało mi się być tylko na jednym z koncertów.

W nocy w sobotę publiczność totalnie dała się ponieść "Mechanikom", "Ryczącym Dwudziestkom" i "Banana Boat", nie wykazując tym razem emeryckich tendencji do spokojnego popijania piwa w kącie :-). Ktoś w końcu pomyślał i zorganizował spore zaplecze z barem i szatnią, gdzie można było chwilę odetchnąć od wrzawy sali koncertowej, przy okazji dołączając się do kogoś grającego na gitarze (bo znaleźli się i tacy, co gitary przynieśli, wnosząc drzewo do lasu :-P). Szkoda tylko, że nie wszystkie zespoły na festiwalu trzymały poziom, nie popisała się m.in. formacja "Pchnąć w Tę Łódź Jeża".

I tyle, zdjęć oczywiście nie mam, bo aparat mógłby nie przeżyć niektórych akrobacji :-D. Na pocieszenie znalazłem fotkę w jakiejś galerii, na której to fotce widać kawałek mojej koszulki pod sceną :-D

Dziń dybry

Witam wszystkich na moim nowym blogu, mam zamiar publikować na nim od czasu do czasu swoje muzyczne wynurzenia, związane z poezją śpiewaną i rockiem. Mam nadzieję, że komuś przypadną do gustu :-). Nazwa bloga wzięła się od tytułu świetnej piosenki Mariusza Zadury, odgrywanej przeze mnie na gitarze z zastraszającą częstotliwością :-).