Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wrocław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wrocław. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 listopada 2012

VIII Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej

Do rozpoczęcia VIII Wrocławskiego Przeglądu Kultury Studenckiej "W górach jest wszystko co kocham" został już niecały tydzień. Co organizatorzy przygotowali tym razem? Przegląd potrwa dwa dni i odbędzie się wyjątkowo w auli budynku C-13 Politechniki Wrocławskiej. Złożą się na niego trzy wydarzenia: wrocławska premiera najnowszej "wgórowej" płyty, konkurs wykonawców oraz wspaniale zapowiadający się koncert poezji Wiesławy Kwinto-Koczan. Zagrają Dom o Zielonych Progach, Małżeństwo z Rozsądku i szereg młodych zespołów, które zdobyły na WPKS najwyższe laury.

Szczegóły znajdziecie na stronie http://przeglad.wgorach.art.pl/2012, od siebie dodam, że możecie spodziewać się kilku miłych niespodzianek. Przypominam też, że w od piątku do niedzieli istnieje możliwość wzięcia udziału w profesjonalnych warsztatach wokalnych.

wtorek, 22 maja 2012

Georgia in my mind!

Wiosna na Uniwersytecie Wrocławskim co roku przynosi nam kolejną edycję Konkursu Piosenki Słowiańskiej. Pośród barokowych rzeźb sali Oratorium Marianum rozbrzmiewają donośne dźwięki rosyjskich pieśni, przerywane gdzieniegdzie szczyptą czeszczyzny. O cenne trofea walczy kilkanaście studenckich zespołów, połączonych slawistyczną pasją. Tegoroczna edycja Konkursu miała miejsce 18 maja - trzeba przyznać, że była naprawdę wyjątkowa. Po raz pierwszy w regulaminie pojawił się motyw przewodni, zgodnie z nim uczestnicy występowali w repertuarze składającym się z piosenek o miłości. Batalię o pierwsze miejsce wygrała Kamila Konopczak, która zaczarowała jury swoją aranżacją ballady "Georgia in My Mind", zaśpiewaną w języku czeskim. Co tu dużo mówić, posłuchajcie sobie! :-)

sobota, 27 listopada 2010

Relacja z VI WPKS we Wrocławiu

W zeszły weekend odbył się zapowiadany już przeze mnie VI Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej. Wrażenia z niego wciąż plątają się po zakamarkach mojej głowy, od dawna nie zdarzyło mi się brać udziału w zdarzeniu równie magicznym. Tym razem chciałbym odejść w relacji od typowego, sprawozdawczego tonu i skupić się na rzeczach, które wzbudziły we mnie najwięcej emocji.

Istotę VI WPKS ująłbym w trzech aspektach: muzyka, ludzie i talent. Warstwa muzyczna to oczywiście nieustające koncerty zespołów z obszaru kultury studenckiej, warstwa ludzka to rzesze gości i wolontariuszy, mające okazje do spotkania się i wspólnego przebywania. Ostatni z aspektów, talent, to próba wniesienia w mały światek poezji i turystyki powiewu nowości. Być może nie zgodzicie się z tym, co napisałem, ale na mój gust to właśnie te trzy filary dźwigały niczym Atlas atmosferę "Wrocławskiego PKS-u".

A było co dźwigać... Przygotowania do imprezy trwały już od października, armia ochotników poświęcała swoje wieczory na wspólne spotkania, zawiązywały się przyjaźnie i znajomości. Akademicka stołówka powoli odzyskiwała swój utracony przez chude lata blask, aby w piątkowy wieczór przywitać setki gości ze wszystkich zakątków kraju. I stało się! Gdy ze sceny popłynęły pierwsze akordy gitar, publiczność nagle znalazła się w odrealnionej krainie, coraz bardziej chłonąc poezję i muzykę. Po kilku chwilach widzowie stanowili już niemal jedność, zarówno ze sobą, jak i łagodnymi rytmami. Tego dnia wystąpili wykonawcy związani z projektem "W górach jest wszystko co kocham". Zaskoczeniem dla mnie był zespół Bez zobowiązań, który zagrał olśniewająco, zarówno od strony technicznej, jak i magicznej :). Nie zawiódł również Słodki Całus od Buby – zgodnie z przewidywaniami porwał widownię mieszanką rocka i liryki. Co najlepsze, festiwalowy piątek nie skończył się wraz z zejściem ze sceny ostatniego artysty. Przywitał nas gościnny klub Dziekanat, w którym na parterze trwała już alternatywna impreza z Krzysztofem Jurkiewiczem i Mariuszem Kamperem. Od tej chwili sen stał się towarem mocno deficytowym...

Ale zabawa zabawą, a obowiązki obowiązkami. W sobotę rano (tak, nazwijmy to roboczo ranem!) trzeba było jakoś wstać i pomóc zaproszonym zespołom w noszeniu sprzętu. Znalazła się nawet chwila na jedyną w ten weekend wycieczkę do domu (bądź co bądź oddalonego o 20 minut autobusem). O godzinie 15:00 nastąpił długo przeze mnie oczekiwany koncert konkursowy, tak jak wspomniałem – jeden z fundamentów Przeglądu. W tym roku zakwalifikowało się do niego aż 25 wykonawców, jury stanęło przed trudnym zadaniem wyłonienia trójki laureatów. Mnie osobiście do gustu przypadły występy Katarzyny Nowak (ciarki latają mi po plecach na samo wspomnienie o tym głosie), Macieja Czerneckiego (za pewność siebie i obsługę gitary), Barda Duo (za twórczość, do której bardzo przyjemnie się wraca), Michała Wojtusika (za warsztat i ucieczkę od wgórowej konwencji piosenki), Jednym Słowem (za piosenki, które pamięta się dłużej, niż 2 minuty po odsłuchaniu), Dlaczego Nie (za stwierdzenie, że wrocławskie akademiki na Wittiga to drugie ZOO ;)) no i oczywiście Myśli Rozczochranych Wiatrem Zapisanych (laureaci I miejsca i Nagrody Publiczności, za znokautowanie konkurencji). Możecie wynieść mnie z bloga na widłach, ale uważam, że najsłabszy występ zaliczyły Pomysły Znalezione w Trawie (które zdobyły ku mojej dezaprobacie drugie miejsce). To tyle w temacie konkursu.

Dalsza część soboty przyniosła nam dwa koncerty. Centralnym punktem pierwszego z nich był niewątpliwie comeback Romana Romańczuka. Jego występ przypominał mi w pewnym sensie zeszłoroczny koncert Leszka Kopcia (oboje zresztą współtworzyli niegdyś wrocławską Muzyczną Cyganerię). Nie zabrakło jednego z przewodnich utworów VI WPKS-u – "Domu, który moją puentą", do słów i muzyki Paula Simona. Było bardzo poetycko i nastrojowo. Niemałego zamieszania na scenie narobiła niedługo później Grupa Caraboo, która na długie tygodnie zakodowała widzom w głowach piosenkę "Dobranoc" (i tu pojawia się pewna niedogodność pisania relacji – wszelkie muzyczne obsesje i opętania przeżywa się podwójnie!). Druga część koncertów upłynęła pod znakiem radosnych rytmów YesKiezSirumem (tym razem mi się nawet podobali!) no i oczywiście występu rodzimego Domu o Zielonych Progach. Kto by pomyślał, że grubo po północy publiczność zacznie szaleć i grzmieć brawami o kolejne bisy. Ostatnia ze scenicznych głupawek Domu sprawiła, że słowo "ulele" stało się jedną z festiwalowych "legend". Na koniec Michał Łangowski i Wojciech Szymański przedstawili repertuar przygotowany w ramach projektu "Ze Starej Szuflady". Dotyczył głównie kołysanek, ale widzowie nie dali się zwieść i wytrzymali dzielnie aż do ostatnich akordów.

Wydawać by się mogło, że brak piątkowego snu wykluczy załogę stołówki ze wspólnego śpiewogrania, ale nic bardziej mylnego. Bez śladu zmęczenia doczekaliśmy pierwszych promieni słońca, którymi przywitał nas reklamowany szumnie Dzień Życzliwości. Jego obchody nam trochę nie wyszły (zainteresowani wiedzą czemu ;)), ale w ramach łagodzenia obyczajów urządziliśmy sobie świąteczne śniadanie (czytaj: zamówiliśmy pizzę). Czas jakoś szybko zleciał, w wolnych chwilach brzdąkaliśmy sobie na zapleczu zapomniane piosenki. Nakryła nas nawet Grażyna Kulawik, w samym środku któregoś z bukowinowych utworów. Popołudniu rozpoczął się ostatni koncert z udziałem silnie znanych zespołów, przeplatany występami konkursowych laureatów. Zagrały Lubelska Federacja Bardów oraz Wolna Grupa Bukowina, w przededniu 40-lecia twórczości. Występ Bukowiny trochę mnie zawiódł, nikt z jej członków nie zdobył się bowiem na odrobinę oryginalności, prezentując repertuar (a nawet konferansjerkę) sprzed dwóch lat. Miłym akcentem niedzieli stało się niewątpliwie podziękowanie wolontariuszy dla organizatorów – Wojtka Szymańskiego i Eli Korybut, złożone ze sceny w postaci piosenki "W górach jest wszystko co kocham". Po zakończeniu koncertów sprzątnęliśmy w trymiga stołówkę i zagospodarowaliśmy sobie ostatnią z festiwalowych nocy.

Nad ranem przyszedł czas na długi sen i powrót do szarej rzeczywistości. Magia ostatniego weekendu wciąż jednak unosi się w powietrzu i nie pozwala skupić się nad codziennością. Jeśli za rok będzie jeszcze ciekawiej, to ja już zaczynam odliczać dni do kolejnego wrocławskiego listopada!

niedziela, 31 października 2010

VI Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej

19 listopada 2010 r. do stolicy Dolnego Śląska zawita kolejna, szósta już edycja Wrocławskiego Przeglądu Kultury Studenckiej. W ciągu trzech festiwalowych dni wystąpią najważniejsze zespoły sceny poetyckiej i turystycznej, Wybrzeże Wyspiańskiego jak co roku napełni się maestrią łagodnych dźwięków. Oprócz wyjątkowej oprawy muzycznej na gości czeka jedyna w swoim rodzaju atmosfera, podsycana przez magię samego Wrocławia.

Co wyróżnia Przegląd z grona dziesiątek podobnych imprez? Przede wszystkim WPKS (podobnie, jak wakacyjna Kropka) pisze dopiero swoją tradycję. Pomimo tak młodego wieku gromadzi tłumy wiernych widzów, każdy uczestnik Przeglądu w jakimś sensie tworzy jego formułę i historię. Muzyka, poezja – to wszystko tak naprawdę pretekst do spotkania z ludźmi, do rozmów do świtu przy dźwiękach gitar, do wspólnego słuchania i wspólnej zadumy. W dodatku Wrocław, jako ojczyzna projektu "W górach jest wszystko co kocham", stanowi niepowtarzalne tło dla ambitnej kultury. Brak tu zadufania, kompleksów i wydumanych aspiracji. Być może mój opis jest mocno przesłodzony, ale mam nadzieję, że choć po części oddaje charakter miasta i samej imprezy.

Nie chcę rozpisywać się o programie VI WPKS, w końcu wszelkie potrzebne informacje znajdziecie na oficjalnej stronie www. Warto wspomnieć, że zagra Lubelska Federacja Bardów oraz Wolna Grupa Bukowina (w przeddzień 40. urodzin!).

Linki

sobota, 8 maja 2010

Relacja z XX. Jubileuszowego Festiwalu ŁYKEND 2010

Dzień 7 maja upłynął we Wrocławiu pod znakiem poezji śpiewanej, tym razem w ramach XX Jubileuszowego Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej ŁYKEND 2010. Pierwotnie miał się on odbyć miesiąc temu, jednakże został odwołany z uwagi na smoleńską katastrofę. Koncert przeniesiono z dobrze wszystkim znanej Wytwórni Filmów do sali koncertowej Polskiego Radia, co odbiło się całkiem korzystnie na walorach dźwiękowych. Lista wykonawców była imponująca, stąd też publiczności nie brakowało.

Pierwszy na scenę wyszedł zespół Małżeństwo z rozsądku, pod przywództwem charyzmatycznego Roberta Leonharda. Szczerze mówiąc ich występ nie przypadł mi do gustu – pomimo nienagannego muzycznego warsztatu całość wydała mi się mało charakterystyczna i trochę nudnawa. Nie zabrakło oczywiście piosenki "Już czas" (zanim zaczniecie się z niej śmiać wiedzcie, że tekst napisał sam mistrz Leśmian!), będącej swoistą wizytówką Małżeństwa. Jako druga wystąpiła grupa Nasza Basia Kochana, złożona m.in. z Jerzego Filara i Wacława Juszczyszyna. Zagrali oni koncert wspomnień, przypominający atmosferę panującą 35 lat temu na Giełdzie Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie. Publiczność szybko rozgrzała się słysząc "Sambę", a słowa "Na spacer pójdę z psem na smyczy" przyjęła prawie owacyjnie. Ostatni z zaprezentowanych utworów – "Kiedy inni muszą..." – stanowił hołd dla Wojtka Bellona, a zarazem zapowiedź następnego zespołu.

Wolnej Grupy Bukowiny. Pewnie złośliwi powiedzą, że tendencyjnie dzielę ten koncert na Bukowinę i resztę, ale według mnie to WGB wyznaczyła ramy i standardy w całym tym ciasnym światku piosenki studenckiej. Występ rozpoczął się tradycyjnie – "Majstrem Biedą". Dźwięk mocno niedomagał, co pokrzywdziło nieco Wojtka Jarocińskiego, ale w późniejszej części koncertu wszystko było już w porządku. Usłyszeliśmy pełen "harcerski" kanon, "Balladę o Cześku Piekarzu" a w ramach odpoczynku od muzycznych zabytków – "Słonecznik". Widzowie na pożegnanie "Sielanką o domu" zareagowali największymi oklaskami tego wieczoru.

Kolejna grupa – EKT Gdynia – podtrzymała magiczną atmosferę, epatując ze sceny humorem i dynamiką. Duet Jana Wydry i Irka Wójcickiego wypadł niesamowicie, zarówno podczas śpiewania, jak i wymieniania się ciętymi ripostami. Muzycznie trudno im cokolwiek zarzucić, obyło się bez niespodzianek, zaprezentowali znane i lubiane utwory. Po nich scenę zajął mocno spóźniony Robert Kasprzycki, który w mojej opinii dał bardzo słaby koncert, wyratowany nieco opowieścią o country i próbami interakcji z publicznością. Zaśpiewał zdecydowanie za dużo nowszych utworów ("Vis a vis", "Światopogląd"), które nie dorównują już medialnością "Niebu do wynajęcia".

Ostatnie zespoły to Bez Jacka i Słodki Całus od Buby. Ich wykonawcy występowali zarówno osobno, jak i razem – prezentując swój najnowszy wspólny projekt. Senność na oczach zaczęła już mocno przeszkadzać w odbiorze muzyki, i o ile Zbyszek Stefański zagrzał widownię do boju, o tyle Mariusz Kamper (ze SCoB) nieco ją uśpił. I nie, nie przyczepiam się tu do dziesięciominutowej wersji "Raz do roku", po prostu mollowe klimaty nie lubią się z późnymi porami dnia. Trochę zawiodłem się na akustyce, partie grane na flecie poprzecznym przez Horacego Chrząstkę były słabo słyszalne. Także Słodki Całus nie miał właściwego nagłośnienia i gubił początkowo w natłoku dźwięków gitarowe intra i solówki. Wspólne koncertowanie wypadło genialnie, właśnie tego "brakowało" bezjackowym utworom. Dołożenie perkusji, gitary elektrycznej i mandoliny tchnęło w te smutne klimaty zupełnie nową głębię.

Po zakończeniu głównej części festiwalowej przybieżeliśmy do klubu Łykend. Występowało tam Małżeństwo z rozsądku (jeszcze do dziś kołata mi się w głowie bisowany wielokrotnie "Już czas") oraz Słodki Całus od Buby (którego klubowy koncert wypadł według mnie o wiele lepiej od właściwego). Scena opustoszała, ludzie powoli zaczęli się wykruszać. Gdy usłyszeliśmy z głośników "Już piąta... może sen przyjdzie" zorientowaliśmy się, że zastało nas rano i pora uciekać :-).

niedziela, 28 marca 2010

XX Jubileuszowy Ogólnopolski Festiwal Piosenki Studenckiej ŁYKEND 2010

W dniach 8-11 kwietnia 2010 odbędzie się we Wrocławiu XX Jubileuszowy Ogólnopolski Festiwal Piosenki Studenckiej ŁYKEND 2010, obejmujący również Wrocławski Salon Jacka Kaczmarskiego.

Zagrają m.in. Wolna Grupa Bukowina, Bez Jacka, Słodki Całus od Buby, EKT Gdynia, Robert Kasprzycki i Małżeństwo z Rozsądku. Koncerty będą się odbywać w Klubie Muzycznym Łykend (wstęp oczywiście za free :)) oraz w Wytwórni Filmów Fabularnych przy ul. Wystawowej 1 (bilety od 25 do 50 zł).

Więcej informacji znajdziecie na stronie festiwalu.

niedziela, 28 lutego 2010

Jacek Kaczmarski i Wrocław

Wczoraj, przechadzając się bocznymi uliczkami Wrocławia, zauważyłem fajny, muzyczny akcent. W okolicach placu 1 Maja (czy jak kto woli placu Jana Pawła II ;)) władze miasta nadały ulicy Rybiej nazwę ulicy Jacka Kaczmarskiego. Tego ledwie widocznego dla postronnych turystów zakątka strzeże krasnal z gitarą, wmurowany w ścianę kamienicy.

Jak podaje lokalny portal mmwroclaw.pl:
Powstała 4 czerwca 2009 roku, w 19-tą rocznicę wolnych wyborów w Polsce. Zastąpiła wcześniejszą ulicę Rybią. W pobliżu stanął krasnal Barduś, kawałek dalej Solidarek. Podczas uroczystości nadania ulicy imienia Jacka Kaczmarskiego córka barda wspominała, że jej ojciec mieszkał jako dziecko przy podobnej ulicy w Warszawie.
Co wspólnego miał Kaczmarski z Wrocławiem? Od lat działa tu Wrocławski Salon Jacka Kaczmarskiego. Jego twórca, Szymon Podwin, w wywiadzie udzielonym dla wortalu e-teatr powiedział:

Jacek był silnie związany z Wrocławiem towarzysko i artystycznie. Tutaj koncertował, nagrywał w studiu Polskiego Radia Wrocław. I właśnie w tym mieście wystąpił w słynnym koncercie z okazji XX-lecia Solidarności. We Wrocławiu także znaleźli się ludzie, którzy chcieli propagować twórczość Jacka Kaczmarskiego.
Cóż, pozostaje mi pochwalić inicjatywę stworzenia takiej ulicy. Szkoda tylko, że to tak obskurne i trudno zauważalne miejsce.

niedziela, 21 lutego 2010

Szanty we Wrocławiu 2010

W sobotę 20 lutego odbył się najważniejszy, nocny koncert wrocławskiego festiwalu piosenki żeglarskiej. Organizatorzy chwalą się, że większej imprezy szantowej nikt w Polsce nie organizuje, i chyba mają tu rację :-).

Koncert zaczął się o godzinie 20:00, na początek zagrały zespoły prezentujące muzykę raczej spokojną. Publiczność (mniej liczna niż w zeszłym roku, bo za bilety trzeba było płacić jak za zboże) na początku mało angażowała się w wydarzenia na scenie, rozkręciła się dopiero wraz z występem grupy Sąsiedzi. Rozkręciła trochę na siłę, bo powtarzała ruchy i choreografię francuskiej grupy tanecznej DANSE EN OMOIS, przybyłej gościnnie do Polski. Jak co roku prawdziwy szał zaczął się wraz z wejściem na scenę Mechaników Szanty – drewniana sala WFF zadrżała od tupotu i podskoków rzeszy fanów. Atmosferę rozgrzała Orkiestra Dni Naszych, wykonująca szanty z domieszką solidnego rocka, na dźwięk którego połowa sali się zdegustowała, a połowa roznosiła w pył parkiet, krzycząc głośno na widok fajerwerków. Na sam koniec zostawiono zespół Banana Boat, który tym razem zagrał (oczywiście bez instrumentów, ale także z pomocą francuskich przyjaciół) trochę anemicznie. Po 2:00 impreza przeniosła się do wrocławskiego Łykendu, gdzie trwała jeszcze ładnych kilka godzin.

Cóż, dużo kosztowało, ale było warto! :-)

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Jaromír Nohavica znów podbija Polskę

Niebawem zacznie się kolejna polska trasa koncertowa Jaromíra Nohavicy. 11 stycznia artysta zawita w Bydgoszczy, 12 stycznia w Poznaniu, 13 stycznia w Kaliszu oraz, co najważniejsze, 14 stycznia we Wrocławiu, w Centrum Sztuki IMPART. Niestety ceny biletów nie są niskie, w puli zostały już tylko droższe miejscówki. Możecie zamówić je na stronach www.bilety24.pl oraz www.eBilet.pl.

Więcej informacji znajdziecie na oficjalnej stronie Nohavicy.

poniedziałek, 23 listopada 2009

V WPKS 2009 od kuchni

Poprzednie moje posty były z braku czasu trochę lakoniczne, postaram się więc rozwinąć nieco swoje myśli i przedstawić Wam, co tak naprawdę zaszło w ten listopadowy weekend we Wrocławiu. Dosłownie "od kuchni", bo przez 3 dni pomagałem robić kanapki i rozdawać herbatę strudzonym wolontariuszom :-).

Przygotowania do festiwalu przebiegały dość sprawnie, na pewno ułatwieniem był fakt, że stołówka Politechniki, gdzie miała odbyć się impreza, przeznaczona jest do rozbiórki albo remontu, nie mieliśmy więc niepotrzebnych stresów w postaci rzeszy jedzących studentów.

Przegląd rozpoczął się w piątek. Tradycyjnie pierwszy dzień oznaczał największy ruch, pracowaliśmy więc nieustannie majstrując kanapki i herbaty. Udało mi się obejrzeć występy Basi Beuth, Ciszy Jak Tej oraz Tomka Jarmużewskiego, w przypadku pozostałych zadowoliłem się spoglądaniem na ekrany siedzących obok baru realizatorów. Od strony organizacyjnej wszystko było na tip-top i trzeba przyznać, że że nasze kanapkowe usługi jak najbardziej przypadły do gustu wolontariuszom i wykonawcom.

W sobotę spędziliśmy na stołówce PWr łącznie 12 godzin, obsługując dwa koncerty - konkursowy i wieczorny. Pierwszy z nich był o tyle fajny, że gromadził na scenie wielu moich znajomych – w tym debiutujące zespoły EKG i Poza Czasem. EKG zagrało żywiołowego Pielgrzyma, przyprawiając publiczność o potężne ciarki na plecach, Poza Czasem zaś zaprezentował pieśni łemkowskie. Strona z wynikami konkursu znajduje się tutaj, dodam tylko, że najbardziej cieszy mnie nagroda publiczności dla "Myśli rozczochranych", absolutnie zasłużona chociażby przez piosenkę o kamieniach :-). Koncert wieczorny zgromadził wiele wgórowych gwiazd, oczywiście ukoronowaniem dnia był występ Domu o Zielonych Progach

Niedziela przebiegła bardzo spokojnie, zagrało sporo znanych zespołów, aczkolwiek publiczność nie dopisała. Sekcji kanapkowa jednak nie narzekała, bo pracy było stosunkowo mało, a można było porozmawiać przy barze z wykonawcami. Jerzy Filar zadedykował nam nawet piosenkę, musiała mu posmakować herbata ;-). Absolutnie magiczny koncert dał Leszek Kopeć, nie spodziewałem się czegoś aż tak ciepłego. Miałem z nim okazję pogadać nieco o moich rodzinnych Kielcach, okazał się niezwykłym człowiekiem. Niedługo po 20:00 było już po wszystkim, Czerwony Tulipan zakończył swój długi występ i rozpoczęliśmy sprzątanie, a potem afterparty z gitarą.

Reasumując - było super :-).

UPDATE: Rozszerzona wersja powyższej relacji znajduje się na tej stronie. Brała ona udział w konkursie, który po dziś dzień (a mam na myśli marzec 2010) nie został rozstrzygnięty :(.

niedziela, 22 listopada 2009

V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2009, day two

W sobotę dla odmiany miał miejsce konkurs dla wykonawców muzycznych, pojawiło się kilka zupełnie nowych zespołów takich, jak Poza Czasem (śpiewający muzykę łemkowską) oraz EKG (który przedstawił dwa własne utwory, w tym porywającą interpretację wiersza "Pielgrzym" C.K. Norwida). Gosia i Kasia z Myśli Rozczochranych Wiatrem Zapisanych podobnie, jak w Głuchołazach, oczarowały publiczność kilkoma piosenkami utrzymanymi w mocno turystycznej konwencji. Niestety przespałem werdykt jury robiąc w sekcji kuchennej kanapki, ale naoczni świadkowie mówili o sukcesie "Myśli rozczochranych" i "Pomysłów znalezionych w trawie".

Drugą część soboty stanowił regularny koncert, wystąpiła większość wykonawców, których zaproszono do udziału w realizacji najnowszej edycji CD "W górach jest wszystko co kocham cz. VII". Nie zabrakło oczywiście Apolinarego POlka i Domu o Zielonych Progach. Poetycką i wzniosłą atmosferę wprowadził Maciej Służała. Pod koniec dnia wolontariat mocno mnie wykończył i resztę zespołów widziałem tylko na realizatorskich ekranach, nie mniej jednak było całkiem fajnie :-).

sobota, 21 listopada 2009

V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2009, day one

W piątek, 20 listopada 2009, rozpoczął się zapowiadany już przeze mnie V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania, serwując publiczności smakowity dla ucha kąsek, złożony z zespołów stanowiących wręcz ikonę dzisiejszej piosenki studenckiej. Koncert rozpoczęła laureatka zeszłorocznego przeglądu, Basia Beuth, czarując zgromadzonych ludzi swoim mocnym głosem, po niej na scenę wyszedł zespół Cisza Jak Ta, który – nawiasem mówiąc – spełnił moje oczekiwania odnośnie tego wieczoru, grając "Kołysankę dla Joanny" i "W naszym niebie". Później wystąpili także: Żeby Nie Piekło (z kilkoma świetnymi kawałkami), Grupa Przejście, Tomasz Jarmużewski (niezawodnie porywając publiczność przy pomocy "Pod słońce" i "Gdzie okiem sięgnąć"), U Pana Boga za Piecem i Na Bani.

niedziela, 18 października 2009

V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2009

Wielkimi krokami zbliża się piąta, jubileuszowa edycja Wrocławskiego Przeglądu Kultury Studenckiej. Od 20 do 22 listopada, na stołówce Politechniki Wrocławskiej, zagrają dla Was najbardziej znani wykonawcy wgórowej sceny, począwszy od Basi Beuth, Tomka Jarmużewskiego, zespołu Cisza Jak Ta skończywszy na Domu o Zielonych Progach i Czerwonym Tulipanie. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie przeglad.wgorach.art.pl/2009.

sobota, 18 kwietnia 2009

Whisky, moja żono!

Dziś na wrocławskim rynku pojawił się gość z gitarą, który w repertuarze miał "Whisky" Dżemu. Oprócz tego jeszcze "Whisky", "Whisky", a nawet "Whisky". I dla odmiany "Whisky". Grunt w tym, że strasznie mi tym powtarzaniem nabałamucił w głowie. I w dodatku grał z akompaniamentem magnetofonu. Jakby było tego mało, że każda gitarowa impreza zaczyna się od "Móóóówią o mnie w mieście" :-D.

niedziela, 1 marca 2009

Poszantowo

I tak oto niedawno dobiegł końca jubileuszowy, XX festiwal "Szanty we Wrocławiu". Tegoroczna edycja wypadła według mnie świetnie, choć udało mi się być tylko na jednym z koncertów.

W nocy w sobotę publiczność totalnie dała się ponieść "Mechanikom", "Ryczącym Dwudziestkom" i "Banana Boat", nie wykazując tym razem emeryckich tendencji do spokojnego popijania piwa w kącie :-). Ktoś w końcu pomyślał i zorganizował spore zaplecze z barem i szatnią, gdzie można było chwilę odetchnąć od wrzawy sali koncertowej, przy okazji dołączając się do kogoś grającego na gitarze (bo znaleźli się i tacy, co gitary przynieśli, wnosząc drzewo do lasu :-P). Szkoda tylko, że nie wszystkie zespoły na festiwalu trzymały poziom, nie popisała się m.in. formacja "Pchnąć w Tę Łódź Jeża".

I tyle, zdjęć oczywiście nie mam, bo aparat mógłby nie przeżyć niektórych akrobacji :-D. Na pocieszenie znalazłem fotkę w jakiejś galerii, na której to fotce widać kawałek mojej koszulki pod sceną :-D