sobota, 19 marca 2011

Dom, który moją puentą

Dawno temu, w zamierzchłym 1965 roku, Paul Simon utknął po jednym ze swych koncertów na stacji kolejowej. Zmuszony do całonocnego czekania na pociąg ułożył piosenkę Homeward Bound, w której podsumował swoją długą drogę do domu. Niecałe dwa miesiące później wraz z Artem Garfunkelem wydał ten utwór w formie singla, okrzykniętego jednym ze znaków rozpoznawczych grupy Simon & Garfunkel.

Na grunt polski piosenkę Homeward Bound przeszczepił Roman Romańczuk. Utwór Dom, który moją puentą można było usłyszeć na żywo podczas VI Wrocławskiego Przeglądu Kultury Studenckiej. Od zapomnienia uratował go w dużej mierze zespół Ze starej szuflady, prowadzony przez Michała Łangowskiego. Oceńcie sami, czy ta wersja Wam się podoba – ja nie potrafię wyrzucić jej z głowy :-).

Roman Romańczuk, Dom, który moją puentą

Podróżna torba i gitara, | G
Na nowy koncert ruszam zaraz, | G/e e E
Dworcowe poczekalnie znam, | a
W niejednej swoje miejsce mam, | C
I choć to czasem brudny kąt, | D
Do domu jakby bliżej stąd, | G

Gdzie mój dom, | C
Pytam siebie wciąż, | G
Gdzie mój dom, | C
Dom, który moją puentą, | G C D
Dom, gdzie akordy miękną
Dom, w którym tak cierpliwie
Ktoś na mnie czeka

Jak z niedopałków każdy dzień
Gazetą nową wita mnie
Podobne miasta wszystkie tak
Fabryki, kina, baru smak
Przyjaciół, jakich wielu mam
Wśród nich wciąż jednak jestem sam

Gdzie mój dom...
Dom, który moją puentą...

Piosenki moje śpiewam dziś
Znów staram się kimś innym być
Lecz słowa kłamią każdy gest
Jak echo jest jak cisza jest
I w sercu się odzywa ton
Że wracać czas, gdzie mój dom

Gubię go
Choć to smutne to
Gubię dom

Dom, który moją puentą...

sobota, 5 marca 2011

25 lat z EKT Gdynia

Ostatnio zdarzyło mi się wylądować na wrocławskim koncercie z okazji 25-lecia grupy EKT Gdynia. Jest to jeden z nielicznych zespołów łączących piosenkę turystyczną i żeglarską. Duet Jana Wydry i Irka Wójcickiego wraz z przyjaciółmi zagrał swoje największe hity, jak zawsze porywając za sobą całą publiczność.

Wiem, że to nierealne, ale jeśli istnieje choćby najmniejsza szansa, że nie słyszeliście o EKT, daję poniżej link do ballady, która potrafi utknąć w głowie na długie godziny :-)

piątek, 4 marca 2011

Co kręci Jaromira Nohavicę?

Każdy artysta ma swoje źródło inspiracji, coś, co nadaje kształt jego twórczości. Chciałbym napisać tu dwa słowa o inspiracjach Jaromíra Nohavicy. Zamknę w ten sposób serię artykułów opowiadających historię śląskiego barda, Petra Bezruča.

O Bezruču pisałem już niejednokrotnie jako o postaci silnie kontrowersyjnej, szczególnie dla Polaków. Był on morawskim poetą, głoszącym odwieczną przynależność Śląska do Czech. W niesamowitym, porywczym stylu bronił czeskości swojej małej ojczyzny. Bronił także robotników wykorzystywanych przez bezwzględnych przedsiębiorców. Występował pod pseudonimem, do dziś nie jest pewna jego prawdziwa tożsamość. Najprawdopodobniej pod przydomkiem "Bezruč" krył się urzędnik pocztowy z Brna, Vladimír Vašek. Istnieją teorie, które przypisują autorstwo bezručovskich wierszy Ondřejovi Petrovi, zbuntowanemu nauczycielowi, przyjacielowi Vaška.

Trudno jest przekazać w słowach niezwykłość i siłę twórczości Bezruča, oto mała (i to jak mała!) próbka tego, co pisał o innych narodowościach:

(...) jak piece Vitkova płonął mi wzrok, z ramion powiewał krwawy chałat, na jednym ramieniu niosłem niemiecką szkołę, na drugim polski kościół, w prawicy niosłem łuczywo, (lewicę mi urwał węgielny głaz, oko mi wypalił buchający płomień) a w sercu siedemdziesiąt tysięcy przekleństw i złorzeczeń (...) czuć ode mnie swąd padliny, na rękach i nogach rozstępuje się mięso (...) na plecach siedzi mi sto pruskich wrogów, na biodrach siedzi stu Żydów z Polski

Nasz polski naród, obrażony do szpiku kości za tego typu wywody, nigdy nie spłodził nawet tłumaczenia wierszy Bezruča. Tym bardziej może dziwić fakt, że wielki przyjaciel Polaków, Jaromír Nohavica, upodobał sobie twórczość morawskiego barda i kreował w oparciu o nią własną artystyczną drogę. Łagodne i ciepłe ballady Jarka nie współgrają przecież z agresywnym nacjonalizmem, o jaki (niesłusznie!) oskarża się Bezruča. Ten problem zaciekawił mnie na tyle, że napisałem na jego temat dłuuugą pracę proseminaryjną, linka do niej wrzuciłem na końcu posta.

W 2008 r. w Ostravie Nohavica odczytał list:

Ondřeji Boleslave Petře, piszę do Ciebie choć wiem, że nie przeczytasz już moich słów. Chciałbym położyć wieniec na Twoim grobie, największy poeto śląskiej ziemi, ale nie wiem gdzie tego grobu szukać. Nie wiem, gdzie na wieki spocząłeś. Przed pięćdziesięciu laty, w tym właśnie dniu zmarł Twój przyjaciel, Vladimír Vašek. Ten, z którym spędziłeś tyle czasu, z którym biegałeś za dziewczynami. Ten, który podpisał Twoje wiersze swoim imieniem. Ten, który wymazał Twoje imię ze swej pamięci. Ten, za którego trumną podpisaną »Petr Bezruč« szedłem przed pięćdziesięciu laty jako pięcioletni chłopiec za rękę z ojcem. Niegdyś zabrano Ci pracę, godność, zabrano Ci miłość, potem zabrano wiersze. Ale ja chcę te wiersze Tobie zwrócić. Twoje »Slezské lesy«, »Maryčku Magdoňovu«, »Ostravu«, Twojego »Kantora Halfara« i mnóstwo innych (...)

To nie jedyny jego hołd złożony Bezručovi. W 1983 r. Nohavica zagrał koncert Maryčka a spol. (dostępny do odsłuchania pod tym adresem), składający się z udźwiękowionych utworów poety. To tutaj po raz pierwszy pojawia się pieśń Kdo na moje místo, doskonale znana z filmu Rok diabła.

Wspomniana praca proseminaryjna znajduje się pod tym linkiem. Podejmuję w niej próbę "odczarowania" rzekomego antypolonizmu Bezruča – zapraszam do poczytania, bo to chyba jedyne opracowanie o tym poecie w języku polskim :-).